poniedziałek, 30 listopada 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 37

Laura i Harry Potterowie byli
dziećmi niezwykłymi. Wystarczy powiedzieć, że ze wszystkich pór roku najbardziej nienawidzili letnich wakacji, a można też dodać, że naprawdę chcieli odrobić wszystkie prace domowe zadane na lato, ale musieli się tym zajmować w tajemnicy, kiedy wszyscy już spali. No i byli czarodziejami.
Dochodziła północ, a Laura i
Harry leżeli obok siebie na brzuchach w łóżku Harry'ego, pod kocami naciągniętymi na głowy jak namiot, z latarkami w rękach i wielką, oprawioną w skórę księgą (Historia magii Bathildy Bagshot) opartą o poduszkę. Oboje  trzymali swoje orla pióra, których koniuszkami wodzili po tekście, szukając czegoś, co pomogłoby im w napisaniu rozprawki na temat: "Palenie czarownic w XIV wieku było całkowicie bezsensowne". Pióro Harry'ego zatrzymało się na początku akapitu, który wzbudził jego zainteresowanie. Poprawił okulary, które opadły mu na koniec nosa, szturchnął Laurę, która przeglądała inne strony. Dziewczynka spojrzała na zaznaczoną stronę i przeczytała:

Ludzie niemagiczni (znani bardziej jako mugole) lękali się magii szczególnie w czasach średniowiecza, prawdopodobnie dlatego, że niewiele o niej wiedzieli i nie potrafili rozpoznawać jej przejawów. Od czasu do czasu udawało im się schwytać czarownice lub czarodzieja, ale nie mieli pojęcia, że palenie ich na stosie jest zupełnie bezsensowne. Ofiary rzucały proste zaklęcie zmrożenia płomieni i udawały, że wrzeszczą z bólu, podczas gdy w rzeczywistości odczuwały przyjemne łaskotanie. Na przykład Czarownica Wendelina, zwana również Dziwożoną, tak polubiła te łaskotki, że przybiera coraz to nowe postacie, aby dać się schwytać i spalić. Udało się jej tego dokonać aż czterdzieści siedem razy.

Rodzeństwo wyjęło spod poduszek swoje kałamarze i zwoje pergaminu. Powoli i bardzo ostrożnie otworzyli butelkę, zanurzyli pióra i zaczęli pisać, przerywając raz po raz i nasłuchując, bo wiedzieli, że gdyby ktoś z rodziny Dursleyów, idąc do łazienki, usłyszał skrzypienie pióra, groziłoby im zamknięcie w komórce pod schodami na całą resztę lata. Dzieci nie znosiły letnich wakacji właśnie z powodu Dursleyów, mieszkających przy Privet Drive pod numerem czwartym. Wuj Vernon, ciotka Petunia i ich syn Dudley byli jedynymi żyjącymi krewnymi Laury i Harry'ego. Byli mugolami, a do magii mieli stosunek bardzo średniowieczny. W domu Dursleyów nigdy nie wspominano o nieżyjących rodzicach Harry'ego i Laury, którzy byli czarodziejami. Ciotka Petunia i wuj Vernon od lat mieli nadzieję, że wybiją Laurze i Harry'emu magię z głowy, pomiatając nimi i karcąc bezlitośnie za byle co. Jak dotąd, nie przynosiło to spodziewanego rezultatu, co wywoływało w nich furię. Dwa ostatnie lata Laura i Harry spędzili w Hogwarcie, Szkole Magii i Czarodziejstwa, wracając na Privet Drive tylko na letnie wakacje, podczas których Dursleyowie żyli w ciągłym strachu, że ktoś z sąsiadów dowie się, jakich dziwolągów mają pod swoim dachem. Dlatego na początku wakacji zamknęli w komórce pod schodami ich księgi zaklęć, różdżki, kociołki i miotłę Harry'ego i zabronili im rozmawiać z sąsiadami. Brak dostępu do ksiąg zaklęć był prawdziwym utrapieniem dla rodzeństwa, ponieważ uczniowie Hogwartu musieli podczas wakacji odrobić sporo prac domowych. Tym razem mieli, między innymi, napisać paskudnie trudne wypracowanie na temat eliksirów powodujących kurczenie się ludzi i zwierząt, a dobrze wiedzieli, że gdyby zjawili się w Hogwarcie bez tego wypracowania, sprawiliby wielką przyjemność profesorowi Snape'owi. Tak się bowiem złożyło, że profesor Snape nie znosił Laury i Harry'ego i z najwyższą ochotą skorzystałby z okazji, by ich ukarać miesięcznym szlabanem. Laura i Harry postanowili więc wziąć się do pracy już w pierwszym tygodniu wakacji. Kiedy pewnego dnia wuj Vernon, ciotka Petunia i Dudley wyszli z domu, by podziwiać nowy służbowy samochód wuja Vernona ( a robili to tak głośno, żeby wszyscy sąsiedzi zwrócili na to uwagę), rodzeństwo zeszło po cichu na dół, wyłamali zamek w drzwiach komórki pod schodami, porwali kilka książek i ukryli je w swojej sypialni. Teraz mogli już studiować magię po nocach. Musieli tylko uważać, żeby nie poplamić pościeli atramentem, ponieważ wówczas wszystko by się wydało. Ostatnio bardzo im zależało na unikaniu awantur, bo ciotka i wuj byli na nich wyjątkowo wściekli, ponieważ w tydzień po przyjeździe na wakacje zatelefonował do niech przyjaciel - a był nim, rzecz jasna, kolega z Hogwartu. Ron Weasley, jeden z najlepszych przyjaciół Harry'ego i Laury, pochodził z rodziny czarodziejów. Oznaczało to, że znał się dobrze na wielu sprawach, o których Laura i Harry nie mieli pojęcia, ale jeszcze nigdy w życiu nie korzystał z telefonu. Na nieszczęście trafił na wuja Vernona.
- Vernon Dursley przy telefonie.
Laura i Harry, którzy byli akurat w salonie, zdrętwiali, kiedy usłyszeli głos Rona.
- HALO! HALO! CZY PAN MNIE SŁYSZY? .... CHCĘ... ROZMAWIAĆ... Z... LAURĄ... I ... HARRYM... POTTERAMI!
Ron wrzeszczał tak głośno, że wuj Vernon aż podskoczył i oddalił słuchawkę od ucho, wpatrując się w nią z mieszaniną złości i strachu.
- KTO MÓWI?! - ryknął w stronę mikrofonu. - KIM PAN JEST?
- RON... WEASLEY! - krzyknął Ron jakby wuj Vernon stał na drugim końcu boiska do piłki nożnej. - JESTEM... PRZYJACIELE... ZE... SZKOŁY...
Małe oczka wuja Vernona błyskawicznie przeniosły się na Laurę i Harry'ego, którym nogi wrosły w podłogę.
- TUTAJ NIE MA ŻADNEJ LAURY I HARRY'EGO POTTERÓW! - krzyknął, teraz trzymając słuchawkę na odległość wyciągniętej ręki, jakby bał się, że zaraz wybuchnie. - NIE MAM POJĘCIA, O JAKIEJ SZKLE PAN MÓWI! PROSZĘ WIĘCEJ NIE DZWONIĆ! PROSZĘ TRZYMAĆ SIĘ Z DALA OD MOJEJ RODZINY!
I cisnął słuchawkę na aparat telefoniczny, jakby się pozbywał jadowitego pająka. Awantura, która potem wybuchła, należała do najgorszych, jakie miały miejsce w tym domu, a było ich wiele. 
- JAK ŚMIECIE PODAWAĆ NASZ NUMER TYPOM TAKIM JAK... JAK WY! - wrzasnął wuj Vernon, opryskując rodzeństwo śliną.
Ron najwidoczniej zrozumiał, że wpędził Laurę i Harry'ego w kłopoty, bo już więcej nie zadzwonił. Nie było też żadnych wiadomości od Hermiony Granger, która również należała do grona przyjaciół w Hogwarcie. Rodzeństwo podejrzewało, że to Ron ją ostrzegł, żeby nie dzwoniła, a szkoda, ponieważ rodzice Hermiony, drugiej najinteligentniejszej czarownicy w klasie Harry'ego i Laury (drugą jest właśnie Laura), byli mugolami, więc musiała dobrze wiedzieć, jak się korzysta z telefonu, no i miała dość rozsądku, by nie palnąć na wstępie, że też jest uczennicą Hogwartu.
Tak więc rodzeństwo nie miało
żadnej wiadomości od swych przyjaciół czarodziejów przez pięć długich tygodni i to lato zapowiadało się prawie równie podle, jak poprzednie. Tylko jedno można było zapisać na plus: po uroczystym przyrzeczeniu, że nie będą używać swojej sowy Hedwigi do wysyłania listów do któregokolwiek ze swoich przyjaciół, pozwolono im ją wypuszczać z domu w nocy. Wuj Vernon uległ ich prośbom, bo harmider, jaki wyprawiała Hedwiga, kiedy była zamknięta w klatce przez całą dobę, był nie do zniesienia. 
Laura i Harry skończyli pisać
o czarownicy Wendelinie i przez chwilę nasłuchiwali. Ciszę nocną przerywało odległe chrapanie ich wyjątkowo tłustego kuzyna Dudley'a. "Musi być już późno", powiedziała szeptem Laura, czując piasek pod powiekami. "Skończymy wypracowanie jutro w nocy..." odpowiedział po cichu Harry. Zakręcili kałamarze, wyjęli spod łóżka starą poszewkę, włożyli do niej latarkę, Historię magii, swoje wypracowania, pióra i kałamarze, wstali z łóżka. Harry ukrył zawiniątko pod obluzowaną deską podłogi, a Laura na palcach przedostała się do swojego łóżka i usiadła na nim. Potem Harry spojrzał na nocny budzik stojący na nocnej szafce. Była pierwsza w nocy. Harry poczuł dziwny skręt w żołądku. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, ze już od godziny, on i Laura mają już trzynaście lat. Odwrócił się do siostry i złożył jej życzenia. Ona uśmiechnęła się do niego i także złożyła mu życzenia. 
Jedną z niezwykłych cech
Laury i Harry'ego było i to, że nigdy nie wyczekują z utęsknieniem swoich urodzin. Jeszcze ani razu nie dostali od nikogo kartki z życzeniami urodzinowymi. Od dwóch lat Dursleyowie całkowicie ignorowali ich urodziny i trudno było przypuszczać, że tym razem będzie inaczej.
Obok dużej, pustej klatki Hedwigi
przeszedł przez ciemny pokój do otwartego okna, przy łóżku Laury. Oparł się o parapet, czując chłodny powiew na twarzy, tak miły po duszeniu się pod kocem. Hedwigi nie było już od dwóch nocy. Rodzeństwo nie martwiło się o nią - już nie raz znikała na tak długo - mieli jednak nadzieje, że wkrótce powróci. Była jedyną żywą istotą w tym domu, która nie wzdrygała się na ich widok. Choć w ciągu ubiegłego roku Laura i Harry podrośli parę cali, nadal byli dość niscy i chudzi jak na swój wiek. Harry miał nadal kruczoczarne włosy - zawsze okropnie rozczochrane, bez względu na to, co z nimi robił. Spod okularów połyskiwały jasnozielone oczy, na czole prześwitywała przez włosy cienka blizna w kształcie błyskawicy. Laura natomiast miała brąz włosy z mieszaniną rudych - które były bardziej ułożone niż Harry'ego. Miała także piękne niebieskie oczy. Na jej czole widniała identyczna blizna jak u Harry'ego, tylko jej nie przykrywały włosy, więc była lepiej widoczna.
Rodzeństwo przebiegło wzrokiem
gwieździste niebo, wypatrując Hedwigi, która w każdej chwili mogła przyfrunąć z martwą myszą w dziobie, żądna pochwały. A kiedy tak patrzyli ponad chmurami domów, dopiero po kilu sekundach uświadomili sobie, że zobaczyli coś dziwnego. Laura wstała i ustawiła się obok brata. Na tle złotego księżyca czerniało coś wielkiego i koślawego. To coś powiększało się szybko i leciało wyraźnie w ich stronę. Zamarli bez ruchu, obserwując, jak dziwny kształt szybuje coraz niżej i niżej. Przez ułamek sekundy Harry zawahał się, z ręką na klamce, czy nie zatrzasnąć okna, ale zanim zdążył to zrobić, dziwaczny kształt był już nad jedną z latarni oświetlających Privet Drive i rodzeństwo zdało sobie w końcu sprawę, co to jest, więc chwycił Laurę za ramię i odskoczyli w bok. Przez okno wleciały trzy sowy, przy czym dwie podtrzymywały trzecią, która sprawiała wrażenie nieprzytomnej. Wylądowały z cichym plaśnięciem na łóżku Harry'ego, a środkowa sowa, wielka i szara, przewróciła się na grzbiet i legła bez ruchu. Do jej nóżek przywiązana była spora paczka. Laura i Harry rozpoznali tego ptaka - był to sędziwy puchacz Errol, należący do rodziny Weasley'ów. Podbiegli do łóżka, Harry odwiązał sznurek, którym była przymocowana paczka, a Laura zaniosła Errola do klatki Hedwigi. Ptak otworzył jedno mętne oko, zagruchał słabo w podzięce i zanurzył dziób w miseczce z wodą. Rodzeństwo zajęło się pozostałymi ptakami. W jednej z nich rozpoznali swoją Hedwigę. Ona również przydźwigała pakunek i sprawiała wrażenie bardzo z siebie zadowolonej. Kiedy odwiązali paczkę, dziobnęła każdego przyjacielsko, po czym pofrunęła do swojej klatki, sadowiąc się obok Errola. Trzeciej sowy o pięknym brązowym upierzeniu, Laura i Harry nigdy przedtem nie widzieli, ale od razu poznali, skąd przyleciała, bo prócz paczki przyniosła list z godłem Hogwartu.  Kiedy uwolnili ją od listu i paczki, nastroszyła z godnością pióra, zamachała skrzydłami i natychmiast wyleciała przez okno. Laura i Harry usiedli na łóżko, sięgnęli po paczkę, którą przyniósł Errol, i rozerwali wspólnie brązowy papier. Wewnątrz była ich pierwsza w życiu kartka urodzinowa i prezent owinięty złotą folią. Kiedy otwierali kopertę, ręce lekko im drżały. Na łóżko wypadł list i wycinek z gazety. Już na pierwszy rzut oka można było poznać, ze wycinek pochodzi z "Proroka Codziennego", gazety czarodziejów, bo ludzie na czarno-białej fotografii poruszali się. Harry podniósł wycinek, wygładził go i przeczytał tak, żeby tylko on i Laura słyszeli.

PRACOWNIK MINISTERSTWA MAGII
ZGARNIA NAJWYŻSZĄ WYGRANĄ
Artur Weasley, kierownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli w Ministerstwie Magii, zgarnął najwyższą wygraną w dorocznej loterii "Proroka Codziennego".
Zachwycony pan Weasley powiedział naszemu reporterowi: "Za te pieniądze pojedziemy do Egiptu, gdzie nasz najstarszy syn, Bill, pracuje dal banku Gringotta jako łamacz uroków.
Rodzina Weasleyów spędzi w Egipcie cały miesiąc. Wrócą na początek nowego roku szkolnego w Hogwarcie, gdzie uczy się pięcioro dzieci Weasleyów.

Rodzeństwo rzuciło okiem na ruchome zdjęcie u uśmiechnęli się szeroko, kiedy zobaczyli wszystkich dziewięcioro Weasleyów na tle wielkiej piramidy, wymachujących do nich rękami. Nikt chyba nie zasługiwał bardziej na wygranie stosu złotych monet od Weasleyów, którzy byli wspaniałymi ludźmi, a przy tym bardzo ubogimi. Laura podniosła list od Rona i przeczytała go po cichu.  

Droga Lauro i Harry,
      Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Bardzo mi przykro z powodu tego telefonu. Mam nadzieję, że nie oberwaliście za to do waszych mugoli, Rozmawiałem z ojcem, powiedział, że nie powinienem tak wrzeszczeć.
      Tu, w Egipcie, jest fantastycznie. Bill oprowadza nas po tych wszystkich starożytnych grobowcach, nie maci pojęcia, jakie zaklęcia ich strzegą! Mama nie pozwoliła Ginny wejść do ostatniego. Było tam mnóstwo zmutowanych szkieletów mugoli, którzy włamywali się do środka i którym powyrastały dodatkowe głosy i różne inne świństwa.
      Nie mogłem uwierzyć, że mój tata wygrał w loterii siedemset galeonów! Większość poszła na ten wyjazd, ale trochę zostało i rodzice mają mi kupić nową różdżkę.

Rodzeństwo aż za dobrze zapamiętało moment, w którym połamała się różdżka ich przyjaciela. Zdarzyło to się wtedy, kiedy o mało nie wywalili ich ze szkoły.
Wracamy na tydzień przed początkiem semestru. Pojedziemy do Londynu, żeby kupić nowe książki, no i nową różdżkę dla mnie. Może udałoby się nam spotkać?
Nie dajcie się stłamsić tym mugolom!
Postarajcie się być w Londynie!
  Ron     

PS Percy został naczelnym prefektem. W zeszłym tygodniu dostał list.

Rodzeństwo ponownie spojrzało na zdjęcie w gazecie. Percy, który rozpoczynał siódmy, ostatni rok w Hogwarcie, puszył się na nim wyjątkowo. Przypiął sobie odznakę prefekta naczelnego do fezu, tkwiącego mu zawadiacko na głowie, na schludnie zaczesanych włosach. W rogowych okularach odbijało się egipskie słońce. Teraz Laura i Harry rozwinęli swoje prezenty. W środku była jeszcze jedna karteczka od Rona.
Harry, to jest kieszonkowy fałszoskop - wykrywacz podstępów. Kiedy w pobliżu znajduje się ktoś niegodny zaufania, wykrywacz podobno błyska i wiruje. Bill mówił, że to tandeta dla turystów, bo wczoraj bąk zaczął ni stąd, ni zowąd błyskać podczas kolacji. Nie wiedział jednak, że Fred i George wrzucili mu kilka żuków do zupy.
Lauro, tobie przesyłam blansoletkę, którą wybrała Ginny. Jest w twoim ulubionym kolorze. Nie jest zwykła, ponieważ kiedy przy tobie ktoś kłamie, a ty masz ją ubraną, będzie świecić w kolorze jasnoróżowym. Mam nadzieję, że prezenty wam się spodobały.
Cześć,            
Ron              
 
Harry odłożył swój fałszoskop na nocną szafkę. Szklany bąk sam ustawił się pionowo na spiczastym końcu i tkwił tak nieruchomo, odbijając fosforyzujące wskazówki budzika. Laura jeszcze chwilę przyglądała się bransoletce, po czym odłożyła ją na szafkę nocną. Harry wziął do ręki paczkę przyniesioną przez Hedwigę. Wewnątrz był także owinięty w kolorowy papier prezent, kartka urodzinowa i list, tym razem od Hermiony.

Droga Lauro i Harry,
    Ron napisał mi o swojej rozmowie telefonicznej z wujem Vernonem. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnęliście.
    Jestem teraz na wakacjach we Francji i zupełnie nie wiedziałam, jak wam to wysłać - co by było, gdyby to otworzyli na cle? - ale nagle pojawiła się Hedwiga! Chyba chciała się upewnić, że tym razem dostaniecie coś od kogoś na urodziny. Kupiłam wam prezenty poprzez swoją pocztę przesyłkową; znalazłam takie ogłoszenie w "Proroku Codziennym" (kazałam go sobie tutaj przysyłać, żeby wiedzieć, co się dzieje w czarodziejskim świecie). Widzieliście zdjęcie Rona i jego rodziny na tle piramidy? Było w zeszłym tygodniu. Założę się, że mnóstwo się tam nauczy. Aż mnie zazdrość bierze - ci starożytni czarodzieje egipscy byli naprawdę super.
     Tutaj też natrafiłam na ślady dawnych czarownic i czarodziejów. Musiałam napisać na nowo moje wypracowanie z historii magii, żeby wykorzystać te informacje. Mam nadzieję, że nie jest za długie - dwa zwoje pergaminu, więcej, niż życzył sobie profesor Binns.
     Ron pisze, że będzie w Londynie w ostatnim tygodniu wakacji. A wy? Myślicie, że wasza ciotka i wuj by was puścili? Tak bym chciała, żeby wam się udało wyrwać. Jeśli nie, zobaczymy się 1 września w ekspresie do Hogwartu.
Pozdrowienia od Hermiony   
PS Ron pisze, że Percy został prefektem naczelnym. Założę się, że Percy jest w siódmym niebie, czego chyba nie można powiedzieć o Ronie. 

 Rodzeństwo zachichotało, Harry odłożył list od Hermiony i wziął się wraz z siostrą za prezent. Był bardzo ciężki. Znając Hermionę, podejrzewali, żę to jakaś wielka księga wyjątkowo trudnych zaklęć - ale się mylili. Serce im zabiło mocno, kiedy rozerwali papier i ujrzeli dwa błyszczące nesesery z czarnej skóry. Na jednym pisało srebrnym drukiem: "Dla Laury", a na drugim: "Podręczny zestaw miotlarski". Rodzeństwo wzięło do rąk swoje nesesery.
- Uau! Hermiono! - szepnęli w tym samym czasie, otwierając nesensery, aby zajrzeć do środka.
W neseserze Harry'ego był wilki słój wybornej pasty Fleetwooda do polerowania rączki miotły, para lśniących, srebrnych klipsów do spinania gałązek, maleńki mosiężny kompas z uchwytem do rączki, bardzo użyteczny podczas długich lotów, a także Poradnik samodzielnej konserwacji mioteł. Każdy wiedział, że Laura bardzo interesowała się zaklęciami i obroną przed czarną magią, więc w jej nesenserze znajdowały się rzeczy, które miały jej pomóc nauczyć się trudniejszych zaklęć. Znajdowała się tam także jej ulubiona książka: "Przygody niezgodnej czarodziejki". Rodzeństwo było bardzo zadowolone. 
Odłożyli skórzane nesesery i
sięgnęli po ostatnią paczkę. Od razu rozpoznali koślawe pismo na brązowym papierze: to paczka od Hagrida, gajowego Hogwartu. Rozdarli papier i zobaczyli coś zielonego i skórzanego, ale zanim zdążyli rozerwać całe opakowanie, paczka dziwnie zadrżała, a wewnątrz coś głośno kłapnęło - jakby miało szczęki. Rodzeństwo zamarło i spojrzało na siebie. Wiedzieli, że Hagrid nie przysłałby im niczego niebezpiecznego, ale wiedzieli też, że Hagrid ma zupełnie inne pojęcie o tym, co jest niebezpieczne, od większości normalnych ludzi. Palce im nieco zadrżały, kiedy szturchnęli paczkę. Znowu coś głośno kłapnęło. Laura sięgnęła po lampę stojącą na szafce nocnej, uchyliła ją mocno i uniosła nad głowę, gotowa uderzyć. Harry złapał resztę brązowego papieru i pociągnął. Z opakowania wypadły... książki. Zdążyli tylko zauważyć ładną zieloną okładkę jednej z nich i złoty napis: Potworna księga potworów, gdy książki podskoczyły i zaczęły pełzać po łóżku jak dziwaczne kraby.
- Uooo... - mruknęli.
Książki zsunęły się z łóżka, spadły z trzaskiem na podłogę i popełzły po niej szybko. Laura i Harry ruszyli za nimi ukradkiem, kiedy schowały się w kącie pod ciemnym biurkiem. Mając nadzieję, że Dursleyowie nadal mocno śpią, Harry osunął się na kolana i sięgnął pod biurko, żeby je wyciągnąć.
- Auuu!
Jedna z książek chapnęła go w rękę, po czym przemknęła obok niego wraz z drugą, wciąż kłapiąc okładkami. Harry okręcił się w miejscu, skoczył na nie i przygwoździł je do podłogi. Laura szybko podała mu dwa stare paski. Harry zacisnął je wokół książek. Księgi zadygotały wściekle, ale nie mogły już podskakiwać i kłapać okładkami, więc Harry cisnął je na łóżko i sięgnął po kartkę od Hagrida i przeczytał po cichu.

Kochani,
Dużo szczęścia w dniu urodzin!
Tak myślę, że może wam będzie to pasować, że w przyszłym roku. Więcej tu nie powim. Powim wam jak się zobaczymy. Mam nadzieję, że mugole traktują was jak należy.
Wszystkiego najlepszego,
Hagrid
 
 Przekonanie Hagrida, ze gryzące książki mogą się spodobać Laurze i Harry'emu, wydało się złowieszcze, ale położyli jego kartkę obok listów Rona i Hermiony, uśmiechając się jescze szerzej. Został już tylko list z Hogwartu. Był nieco grubszy niż zwykle. Otworzyli kopertę, wyjęli pierwszy pergamin i przeczytali:

    Szanowne państwo Potter,
    pragnę przypomnieć, że nowy rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Ekspres do Hogwartu odjeżdża z Kong's Cross, z peronu dziewięć i trzy czwarte o godzinie jedenastej.
   Uczniowie trzeciej klasy mogą w określone soboty i niedziele odwiedzać wioskę Hogsmeade. Proszę przekazać rodzicom lub opiekunowi do podpisania dołączone pozwolenie. 
    Załączam listę książek niezbędnych w nowym roku szkolnym.
Z wyrazami szacunku
Profesor McGonagall
ZASTĘPCA DYREKTORA

Harry wyciągnął formularz pozwolenia i przyjrzał mu się wraz z siostrą, tym razem już bez uśmiechów. Byłoby cudownie wybrać się do Hogsmeade; wiedzieli, że to wioska całkowicie zamieszkana przez czarodziejów, a jeszcze nigdy w niej nie byli. Ale jak tu przekonać wuja Vernona lub ciotkę Petunię, żeby podpisali formularz? Spojrzeli na budzik. Była druga w nocy. Uznawszy, że będą się o to martwić rano, wrócili do swoich łóżek. Harry przekreślił kolejny dzień na karcie, na której odliczał dni dzielące ich od powrotu do Hogwartu. Potem zdjął okulary, położył się i jeszcze raz zerknął na trzy kartki urodzinowe, a potem jeszcze raz na swoją siostrę, która uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo. 
Harry i Laura Potterowie byli
niezwykłymi dziećmi, ale w tym momencie czuli się jak każdy normalny człowiek - po raz pierwszy w życiu cieszyli się, że mają urodziny.
   

1 komentarz:

  1. Ciekawy post.Masz taki magiczny blog.Nie przepadam za Harrym , ale moja przyjaciółka tak xd
    Pozdrawiam i zapraszam na nową notkę na mym blogu :D : http://nataliaxxxsmile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń