środa, 4 listopada 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 20

Dzisiaj jest 31 sierpnia. Czas żeby 
zrobić zakupy do Hogwartu. Rodzina Weasley'ów, Laura i Harry przebrali się i ustawili przy kominku. 
- Dobrze. - oznajmiła pani Weasley. - Najpierw Harry i Laura. Pewnie chcecie lecieć razem więc ten jeden raz możecie. Nabierzcie trochę proszku.
Harry i Laura nie wiedzieli po co im proszek.
- Mamo...- powiedział Ron. - Oni jeszcze nigdy nie podróżowali za pomocą proszku fiuu.
- Za pomocą czego? - zapytało zdziwione rodzeństwo.
- No faktycznie! Dobrze. Ron, pokaż im jak to się robi.
Chłopiec nabrał proszku, stanął w kominku i powiedział:
- Na Pokątną!
Zobaczyli tylko zieloną smugę i Rona nie było. Rodzeństwo nabrało trochę proszku fiuu i weszło do kominka.
- Musicie bardzo wyraźnie wypowiedzieć słowa. - instruowała ich kobieta.
- Na P-p-p-pokątną! - wyjąkał Harry.
Zobaczyli zielony dym i poczuli podmuch zimnego powietrza. Wszystko zaczęło się kręcić. Po chwili wysunęli się z jakiegoś czarnego pieca umazani sadzą. Harry podniósł okulary, które mu pękły.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała Laura kiedy  wstali.
- Nie wiem, ale na pewno nie na Pokątnej.
Wyszli z pomieszczenia. Okazało się, że są w jakimś sklepie. Było w nim pełno magicznych, ludzkich części ciała. Widoki były okropne. Wyszli ze sklepu. Było tam czarno. Wszędzie chodziły czarownice i czarodzieje. 
- Malfoy... - powiedziała Laura i zaciągnęła brata za bardzo szeroki słup. Draco szedł z ojcem, który miał blond długie włosy. 
- Tato! Kupisz mi tą rękę czy nie? - pytał chłopiec.
- Uważam, że jest ci nie potrzebna.
- Ale tato!
- Umknij się Draco! - powiedział groźnie wchodząc do sklepu.
Harry nie zwrócił za bardzo uwagi na tą rozmowę, ale Laura, która przejmuje się losem wszystkich, których napotka dziwiła się. Ciekawiło ją  dlaczego ojciec jest dla niego taki surowy. Postanowili poszukać wyjścia z tego miejsca. Zaczepiały ich różne, straszne czarownice.
- Harry! Laura! Co wy tu robicie? - zawołał jakiś olbrzym.
- Hagrid! - krzyknęli szczęśliwie i pobiegli w stronę przyjaciela.
- Co wy tu cholibka robicie? - zapytał otrzepując ich z sadzy.
- Zabłądziliśmy. Ale chwila, co ty tu robisz?
- No... ja.... szukałem jakiegoś środka na ślimaki. - odpowiedział nieco zakłopotany. - Chodźcie.
Szli teraz krętą uliczką.
- Nie powinniście tutaj chodzić. Nokturn to parszywe miejsce. 
Doszli teraz to skrzyżowania ulic. Na jednej pisało: "Śmiertelny Nokturn", a na drugiej: "Ulica Pokątna". Poszli w stronę księgarni.
- Laura! Harry! - zawołała wesoło dziewczynka.
- Hermiona! - powiedzieli uradowani.
Dziewczynki przytuliły się na powitanie, a Harry tylko się uśmiechnął.
- Och, Harry! Znowu twoje okulary... Oculus Reparo! - powiedziała Hermiona i skierowała różdżkę na nos chłopca.
- No, teraz to sobie poradzicie. Ja muszę już iść. - oznajmił Hagrid i poszedł w drugą stronę.
- Cześć! - krzyknęli wesoło.
- Chodźcie do księgarni!
Podeszli do budynku, na którym widniał napis "Księgarnia Esy i Floresy". W środku dostrzegli rudą rodzinę Weasley'ów. 
- O jesteście! Zaraz Gilderoy Lockhart będzie rozdawał swoje książki. - powiedział Ron, a Hermiona sie rozpromieniła.
- Kto? - zapytało rodzeństwo.
- To taki czarodziej. Mama go uwielbia.
- Cicho Ron! - upomniała go matka.
Do sali wszedł wysoki, blond włosy mężczyzna o ogromnym uśmiechu, w którym było widać jego białe zęby. Utkwił wzrok w Harry'm i Laurze.
- Jestem Gilderoy Lockhart! - było słychać oklaski. Jakiś dziennikarz robił zdjęcia. - Pewnie państwo nie spodziewało się, że spotka mnie tu z samym rodzeństwem Potter! Zapraszam!
Harry i Laura zakłopotani podeszli do mężczyzny, który ich objął.
- Uśmiechnijcie się! Jak dobrze pójdzie to będziemy na pierwszej stronie.
Po zrobieniu kilku zdjęć Lockhart wręczył im po egzemplarzu wszystkich  jego dzieł. Dzieci ruszyły z książkami do wyjścia.
- Dajcie! Musi je podpisać! - powiedziała pani Weasley i wzięła od nich książki.
Rodzeństwo ruszyło ku wyjściu. Zatrzymali się obok małej Ginny. Nagle przed nimi pojawił sie Malfoy.
- No proszę, Potter. Teraz to nawet będziecie w gazetach.
- A co cię to?
- Nic. Po prostu sądzę, że na to nie zasługowaliście.
- Odczep się od niego! - krzyknęła piskliwym głosem Ginny.
- No proszę. To nawet masz dziewczynę?
Ginny zarumieniła się. Nagle obok chłopca pojawił się jego ojciec.
- Draco proszę...
Do Laury i Harry'ego podeszła rodzina Weasley'ów.
- Lucjuszu. - powiedział pan Weasley.
- Arturze. Jak widzę nic nowego. Stare ubrania i książki. - powiedział trzymając w ręcę książkę Ginny.
- Nie twoja sprawa, a teraz pozwól, że pójdziemy.
Wyszli z księgarni i teleportowali się do Nory. 
Na drugi dzień wszyscy spakowali
 swoje rzeczy i wsiedli w samochód, który ich pomieścił tylko dlatego, że pan Weasley rzucił na niego zaklęcie. Pojechali do Londynu. Zaparkowali na parkingu przy stacji King's Cross.
- Szybko, bo się spóźnicię! - wołała pani Weasley kiedy biegli w stronę peronu 9 i 3/4. 
- Fred szybko!
- To jest George. I ty uważasz się za naszą matkę?- zapytał jeden z bliźniaków.
- Oj, nie gniewaj się George. 
- Żartowałem, jestem Fred. - powiedział bliźniak i wbiegł w ścianę. 
Za nim wbiegł George, Percy, pani Molly i pan Artur z Ginny. Teraz była kolej na Laurę, Harry'ego i Rona. Najpierw biegli chłopcy. Już mieli wbiec w ścianę, kiedy... nie mogli. Ich wózki przewróciły się, a oni razem z nimi. Hedwiga przeraźliwie głośno zaskrzeczała. Chłopcy szybko podnieśli się i dotknęli ściany.
- Nic wam nie jest? - zapytała Laura podnosząc Hedwigę z podłogi.
- Nie.... Ale co teraz? - zapytał spanikowany Ron.
Wszyscy się na nich gapili. Dzieci były zestresowane.
- Nie mam pojęcia. Nie zdążymy już na pociąg. Może poczekamy na twoich rodziców przy samochodzie? - zapytał Harry.
- Samochód... - powiedział Ron i spojrzał na rodzeństwo.
Dzieci zrozumiały o co chodzi.
Podnieśli swoje rzeczy i ruszyli
w stronę pojazdu. Zapakowali do bagażnika torby. Laura usiadła z Hedwigą z tyłu, a chłopcy z przodu. Ron za kierownicą. Odpalił silnik i wzniósł się w górę. 

 

1 komentarz:

  1. I znowu kolejny świetny rozdział!
    Wow, podziwiam, bo ja nie umiałabym tak pisać! :)
    Czekam na kolejny!

    http://peeegi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń