niedziela, 1 listopada 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 17

Kiedy dzieci dojechały do domu
Dursleyów było już ciemno. Dudley kiedy ich zobaczył od razu uciekł do swojego pokoju. Na kolacji wuj Vernon oznajmił drżącym głosem.
- Laura, Harry od dzisiaj zamieszkacie w starym pokoju Dudley'ka. I oczywiście ta wasza sowa będzie zamknięta przez całe wakacje. Myślicie, że pozwolę wam pisać z tymi waszymi przyjaciółmi? Oczywiście, że nie.
I od tej pory rodzeństwo zamieszkało w trochę większym pokoju z szafą, dwoma łóżkami i biurkiem. Hedwiga cały czas hałasowała co bardzo denerwowało Dursleyów. Pewnego dnia wuj nie wytrzymał.
- Uciszcie tą przeklętą sowę! - krzyknął wściekłym głosem.
- Ale ona chce tylko polatać. - powiedziała Laura.
- Jestem pewny, że wystarczyłyby jej tak dwie godzinki. - oznajmił Harry.
- Nie ma mowy!
Wakacje mijały im bardzo wolno. 
W ostatni tydzień sierpnia dzieci miały dużo pracy. Pewnego dnia kiedy pracowali w ogrodzie, dostrzegli w żywopłocie dwa, duże, zielone oczy, które się w ich wgapiały. Rodzeństwo także w nie patrzyło. Nagle na podwórko wbiegł Dudley.
- Wiem co dzisiaj jest!
- Brawo! W końcu nauczyłeś się dni tygodnia. - powiedziała bezinteresownie Laura.
- Dzisiaj są wasze urodziny! I co? Żaden z tych waszych przyjaciół o was nie pamiętał?
Faktycznie. Nie dostali od Rona i Hermiony żadnego listu od początku wakacji. Było im z tego powodu bardzo przykro.
- Bum cyk cyk, dwa ślimaki, Dudley zamieni się w pisklaki! - wymyślił szybko Harry.
Mały grubasek od razu pobiegł do domu.
- Maaaamo! Mamo! Oni czarują! - krzyczał przerażonym głosem.
Oczy zniknęły. Rodzeństwo znowu zabrało się do pracy. Na drugi dzień, kiedy wstali na podłodze leżało dużo gazet. Dzieciom przypomniało się, że dzisiaj mają przyjść Masonowie. Rodzeństwo delikatnie stąpało po podłodze. Dotarli do kuchni i zobaczyli wuja Vernona w garniturze i Dudley'a, który nie mógł dopiąć swojej koszuli. Ciotka była ubrana w cytrynową sukienkę. Na stole stał pięknie ozdobiony torcik. Laurze i Harry'emu zrobiło się dziwnie przykro, bo wujostwo i ich kuzyn mieli zawsze takie normalne ubrania, a Harry nosił rzeczy po Dudley'u, a Laura jakieś stare ubrania po córkach koleżanek cioci.
- Chodźcie tutaj. Więc tak, kiedy Masonowie zadzwonią do drzwi to: - mówił zdenerwowanym głosem wuj Vernon.
- To ja ich powitam i wezmę płaszcze. - powiedział Dudley.
- A ja zaproszę ich do salonu i naleję herbatki. - oznajmiła ciotka Petunia.
- A wy?
- A my będziemy siedzieć cicho, tak jakby nas tu nie było. - odpowiedziało smętnym głosem rodzeństwo.
- Słuchajcie, to jest dla mnie bardzo ważne. Więc ostrzegam was. Jeśli usłyszę chociaż jeden głos, albo cokolwiek, już nigdy nie wrócicie to tej waszej szkoły!
To by było najgorsze co by mogło być. Dzieci szybko zabrały się za jedzenie i zaczęły sprzątać. Nadeszła godzina 18:00 i rozległ sę dzwonek do drzwi. Laura i Harry pobiegli na górę. 
- Wszystkiego najlepszego Laura! - powiedział cicho Harry.
- Wszystkiego najlepszego!
Weszli do pokoju. Zobaczyli coś czego
 się nie spodziewali. Po łóżku Harry'ego skakał mały stworek, ubrany w jakąś szmatkę. Odwrócił się, przestał skakać i zaczął patrzeć wielkimi, zielonymi oczami na rodzeństwo. Dzieci rozpoznały te ślepia.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz