poniedziałek, 2 listopada 2015

"Harry Potteri ja".

ROZDZIAŁ 18

Laura szybka zamknęła drzwi. 
Stworek powiedział podekscytowanym głosem:
- Laura i Harry Potter.... Zgredek tak się cieszy. 
- Przepraszam, ale kim jesteś? - zapytała Laura.
- Zgredek jest domowym skrzatem.
- Słuchaj bardzo nam miło, ale to chyba nie jest odpowiedni moment na odwiedziny domowego skrzata. - powiedział Harry.
- Rozumiem. Jeszcze nikt nie cieszył się z wizyty Zgredka. - mówił smutnym głosem zeskakując z łóżka. - Ale Zgredek musi ostrzec Laure i Harry'ego Potter!
- Ostrzec? - nie rozumiał. - Przed kim?
- Ach! To długa historia.
- Może usiądziesz? - zapytała przyjemnym głosem.
- Usiądziesz? - zapytał głośno i z nie dowierzaniem Zgredek. - Jeszcze nigdy żaden czarodziej nie pozwolił Zgredkowi usiąść w jego obecności!
- Może trafiałeś na złych czarodziejów?- zapytał chłopiec.
Skrzat zaczął wyć. I walić głową o ścianę. Rodzeństwo szybko go uspokoiło.
- Zgredek! Spokojnie! - mówili głośnym szeptem.
Stworek w końcu usiadł na krześle.
- Czemu nosisz taką szmatę? 
- To oznacza, że jestem wierny mojemu panu. Dopiero kiedy Zgredek otrzyma od swojego pana kawałek ubrania to będzie wolny. Ale jego pan nie da mu nawet skarpetki.
- Dobrze, ale przed czym chciałeś nas ostrzec?
- Rodzeństwo Potter nie może wracać do Hogwartu.
- Jak to?! Przecież tam jest nasz dom. W twoim świecie, nie tu!
- Ale w Hogwarcie czeka na was niebezpieczeństwo. Wy nie możecie tam wracać! Przecież nie macie po co.... przyjaciele do was nie piszą....
Faktycznie nie dostali ani jednego listu.
- Ale chwila, skąd ty o tym wiesz? 
Skrzat wyjął zza poszewki, którą miał na sobie koperty owiązane różową tasiemką.
- Zgredek myślał, że jak przyjaciele zapomną o rodzeństwu Potter to nie będziecie chcieli wracać do Hogwartu.
- Oddaj to! - krzyknął Harry i wyrwał skrzatowi listy.
- Ale Zgredek chciał dobrze! Nawet przyjechał tu chociaż mu nie wolno! Nie! Zły Zgredek! Obraził swojego pana! Zły! Zły! - zaczął przeraźliwie krzyczeć i walić głową w lampkę od biurka. 
Dzieci usłyszały kroki. Były przerażone. Harry chwycił Zgredka za poszewkę i włożył do szafy.
- Siedź cicho! - wycedził groźnie.
Drzwi otworzyły się. Stał w nich wuj Vernon czerwony jak burak, ale ze złości, nie z zawstydzenia.
- Co wy tu u licha robicie!? Właśnie popsuliście mi żart o golfistach!
Harry opierał się o szafę, która drgała co chwilę.
- To już się nie powtórzy.....
- Jeśli usłyszę choć jeden dźwięk... to już nigdy tam nie wrócicie! I naprawcie szafę. - powiedział i zamknął z trzaskiem drzwi.
Skrzat wyskoczył z szafy.
- Obiecujcie, że już nigdy nie wrócicie do Hogwartu!
- Nie! My musimy tam jechać!
Właśnie teraz Zgredek wybiegł z pokoju i biegł na parter. Rodzeństwo rzuciło się za nim. Gdy dotarli na dół zobaczyli skrzata, a potem.... a potem latający tort ciotki Petuni.
- Zgredek! Błagam cię! - prosiła Laura.
- Laura i Harry Potter muszą przysiąść, że już nigdy nie wrócą do Hogwartu!
- Zgredek zrozum! Tam jest nasz dom!
Skrzat pstryknął palcami i tort zaczął lecieć stronę pani Mason. Pstryknął jeszcze raz i zniknął. Harry rzucił się za tortem. Próbował go powstrzymać. Laura stała za nim z przerażoną miną. Dursleyowie gapili się na niego ze wstydem i złością. Nagle tort spadł na głowę pani Mason. 
- Przepraszam! - mówił rozpaczliwie wuj. - To nasz chory siostrzeniec ze swoją siostrą! Oni są chorzy! Trzymamy ich na górze, bo w towarzystwie obcych zachowują się okropnie! 
Rodzeństwo pobiegło na górę i weszło do swojego pokoju. 
- To już po nas!
Usłyszeli zamknięcie drzwi, lecz nikt nie szedł na górę. Po kilkunastu minutach przyjechał samochód z jakimś robotnikiem, który przywiózł jakąś kratę. Teraz drzwi otworzyły się i wszedł wuj Vernon.
- Popsuliście mi całą umowę! - krzyczał na cały głos. - Teraz przysięgam wam, że już nigdy nie wrócicie do tej chorej szkoły! A i nie mówiliście nam, że nie wolno wam czarować poza szkołą! - krzyknął i wrzucił list na łóżko Laury. Kiedy skończyli mątować kratę w ich oknie dzieci przeczytały zawartość koperty:

Szanowne Państwo Potter,
z naszego poufnego źródła otrzymaliśmy właśnie wiadomość, że tego wieczoru, o godzinie dwudziestej, w miejscu Państwa przebywania użyto Zaklęcia Swobodnego Zwisu.
Jak Państwo wie, niepełnoletnim czarodziejom nie wolno używać czarów poza szkołą. Dalsze takie poczynania mogą doprowadzić do usunięcia Państwa z rzeczonej szkoły ( Ustawa o Uzasadnionych Restrykcjach wobec Niepełnoletnich Czarodziejów, 1875, paragraf C)
Pragniemy również Państwu przypomnieć, że wszelka działalność magiczna, która mogłaby być zauważona przez obywateli pozamagicznych (mugoli) stanowi poważne wykroczenie, zgodnie z 13 rozdziałem Zasad Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów.
Życzę udanych wakacji!
Z wyrazami szacunku
Mafalda Hopkirk
WYDZIAŁ NIEWŁAŚCIWEGO UŻYWANIA CZARÓW
Ministerstwo Magii

Rodzeństwo było załamane.
Nie dość, że nie wrócą do Hogwartu to mogą mieć jeszcze kłopoty. Zrobiło się późno. Dzieci zasnęły. Nagle usłyszały pukanie w szybę. Otworzyli oczy, Harry ubrał okulary. Wstali i zobaczyli latający, niebieski samochód, a w nim trzech rudzielców. Laura tak się uśmiechnęła, że prawie nie było widać jej oczu. Harry otworzył okno.
- Ron! Fred! George! - powiedzieli szczęśliwie.
- Czemu nie odpisywaliście na moje listy?- zapytał Ron.
- Długa historia. Później ci opowiemy.
- Nie martwcie się! Zabierzemy was stąd! Pakujcie się! 
Harry i Laura szybko spakowali swoje rzeczy. Ron zaczepił do kraty jakiś sznur.
- Lepiej się odsuńcie! Teraz Fred!
Jeden z bliźniaków przycisnął gaz i ruszył. Krata z ogromnym hałasem wyrwała się ze ściany i runęła na ziemię. Samochód szybko podjechał i rodzeństwo zaczęło pakować swoje rzeczy. Laura weszła pierwsza.
- Jeszcze Hedwiga! - zawołała do Harry'ego. 
Na korytarzu pojawiło się światło, a drzwi otworzyły się. Harry błyskawicznie podał sowę siostrze i sam wszedł do pojazdu. Poczuł jak ktoś go trzyma za kostkę. Zaczął się szarpać, ale wuj był silniejszy. Przyjaciele i siostra cudem wciągnęli go do samochodu. Wuj spadł na trawnik.
- Nic ci nie jest? - zapytała dziewczynka.
- Nie.
- A no właśnie. Wszystkiego najlepszego! - powiedzieli rudzi chłopcy.
Lecieli nad chmurami. Czasami spadali trochę niżej, aby sprawdzić czy lecą w odpowiednim kierunku. Ludzie z tej wysokości byli malutcy jak mrówki. Mieli piękne widoki. To jeziora i lasy, a ulice i domy. Było pięknie. Lecieli tak parę godzin. W końcu wlecieli na jakąś polanę. Zobaczyli wysoki, trochę krzywy dom.
- To wasz dom? - zapytał Harry.
- Tak. To jest Nora. Nic specjalnego.
- Tu jest pięknie. - powiedziała Laura, a Ron spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem.
Wylądowali na trawie i zaprowadzili 
samochód do garażu. Po podwórku biegały kury i inne stworzenia. Rosły różne rośliny. Ale najciekawiej było w środku.   
 
  

1 komentarz: