piątek, 20 listopada 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 32

Minął miesiąc od spotkania z 
pająkami. Mandragory jeszcze nie były zbytnio dojrzałe więc Hermiona i reszta uczniów, którzy zostali spetryfikowani nadal leżą w skrzydle szpitalnym. Uczniom, którzy nie zostali zaatakowani odpuszczono w tym roku egzaminy końcowe. Tylko dlatego Laura, Harry i Ron byli trochę zadowoleni. Pewnego dnia kiedy przyjaciele przechodzili obok pokoju nauczycielskiego zaciekawiła ich rozmowa profesorów. Zatrzymali się.
- Panie profesorze doszło do kolejnej napaści - powiedziała profesor McGonagall. Dzieci stwierdziły, że w środku są wszyscy nauczyciele, więc sprawa jest poważna. - Zaatakowaną małą dziewczynkę, pierwszoroczną...
- Kogo? - zapytał Albus Dumbledore.
- Ginny Weasley.... Sytuacja jest poważna....Tym razem potwór zabrał ją ze sobą....
Pod Ronem zaczęły się uginać nogi. Nie mógł uwierzyć, iż jego jedyna siostra jest teraz sama z bazyliszkiem.
- Lockhartcie....Chyba już pora, abyś zadziałał - zwrócił się profesor Dumbledore do ów nauczyciela.
- Ja? - zdziwił się.
- Ależ tak - mówił mrocznym głosem Snape. - Przecież to pan naucza tu obrony przed czarną magią. To pana obowiązek.
- Ależ tak! Przygotuję się i jak najszybciej wyruszam.
Otworzyły się drzwi. Nauczyciele ujrzeli zdziwione i przerażone miny przyjaciół. Profesor McGonagall wytłumaczyła im wszystko. Okazało się, iż państwo Weasley już jest w drodze do Hogwartu. Laura, Harry i Ron po rozmowie ruszyli w stronę dormitorium. Po drodze dziewczynka nagle się zatrzymała.
- Ej. Przecież Lockhart nie wie gdzie jest wejście do Komnaty Tajemnic.
- A ty wiesz? -zapytał Ron.
- Nie, ale znam osobę, która powinna to wiedzieć.
Szybko pobiegła w stronę łazienki Jęczącej Marty. Chłopcy bez zastanowienia ruszyli za nią. Kiedy weszli do łazienki Marta jak zwykle siedziała w swoim ulubionym miejscu. Czyli w rurach. Kiedy usłyszała nawoływanie Laury szybko wyleciała i oburzona stanęła przed nimi.
- Marto! Ty zginęłaś w tej łazience, prawda? - zapytała dziewczynkę.
- Może....
- Powiedz nam! Ten potwór porwał Ginny....- powiedział Ron.
Marta po chwili namyślenia odparła:
- Tak zginęłam tutaj! Zabił mnie okropny, ogromny wąż o przerażającym wzroku!
- A skąd on wyszedł? Gdzie jest wejście do Komnaty? 
- Tam! - krzyknęła i wskazała palcem na kran stojący na środku pomieszczenia.
Przyjaciele podeszli w wskazane miejsce. Po chwili Harry powiedział:
- Ej, wydaje mi się, że tu jest wejście.
- Skąd ta pewność? -zapytała Laura.
- Bo tutaj jest namalowany wąż.
Faktycznie. Na kranie widniał mały, zielony wężyk. 
- Musimy iść po Lockharta. Sami nie damy rady. 
Kiedy znaleźli się pod gabinetem zapukali do drzwi. Usłyszeli szmer. Drzwi się otworzyły i stanął w nim Lockhart. Zaprosił ich do środka. Ku zdziwieniom dzieci na ścianach nie wisiał żaden obraz. W pomieszczeniu stało mnóstwo walizek.
- Co pan robi?! - zapytali przyjaciele.
- Em...muszę tymczasowo wyjechać.
- Wyjechać! Pan musi nam pomóc uratować Ginny! - krzyknął Ron.- Precież pan się na tym zna!
Lockhart zapiął walizkę i odwrócił się do nich.
- Myślicie, że te wszystkie dokonania są moje? 
- A nie? - zdziwił się Harry.
- Jak widać nie. Żeby osiągnąć sławę trzeba być nieuczciwym. Ja nie przeżyłem żadnej z przygód, które opisałem.
- Ale przecież wszyscy myślą, że to pan.
- Wiecie....istnieje takie coś jak zaklęcie zapomnienia. Użyłem go, aby podkraść innym dokonania. Oni zapominali o wszystkim, a ja przypisywałem sobie osiągnięcia. A teraz niestety muszę iść.
- Nie pozwolimy panu! - postawiła się Laura.
- A co zrobi mi banda małych dzieciaczków? - zakpił.
- My nic, ale Dumbledore tak.
Lockhart pobladł, wyciągnął różdżkę, ale Harry był szybszy i go rozbroił. Ruszyli w stronę łazienki. Zatrzymali się przed zlewem.
- Tylko jak tam wejść? - zastanawiał się Harry.
- Może spróbujcie powiedzieć coś w języku węży? - podsunął Ron.
Rodzeństwo spojrzało na siebie i spróbowało powiedzieć po wężowemu "otwórz się". Próbowali parę razy. Ron i Lockhart słyszeli tylko jakieś syczenie. W końcu wąż na kranie się poruszył, zlew się cofnął i zrobiła się wielka dziura w podłodze. Nie było widać dna. Przyjaciele postanowili, że najpierw wskoczy tam nauczyciel. Po chwili kłótni Lockhart nie miał wyjścia.Wskoczył, za nim Harry, a później Laura i Ron. Upadli na błoto. Bardzo tam śmierdziało. Harry i Laura poszli kawałek dalej kiedy usłyszeli głos Lockharta. Mężczyzna trzymał w ręce popsutą różdżkę Rona. 
- Teraz będzie z wami koniec. Zapomnicie o wszystkim, a ja wrócę spokojnie i powiem wszystkim, że dziewczynki nie udało się uratować. Będę jeszcze bardziej sławny. Obliviate!
Zobaczyli zielony dym i Lockharta leżącego na ziemi. Usłyszeli głośny odgłos i sterta kamieni odgrodziła Harry'ego i Laurę od Rona i Lockharta.
- Ron! - zawołało rodzeństwo.
- Nic mi nie jest! Idźcie dalej! Ja sobie z nim poradzę!
- Na pewno?
- Tak!
- To spróbuj w tym czasie usunąć trochę kamieni!
Rodzeństwo ruszyło przed siebie. Im dalej szli tym bardziej śmierdziało. Nagle zobaczyli jakieś długie, ogromne cielsko. Myśleli, że to bazyliszek, ale na szczęście okazało się, iż to tylko jego skóra. Przyjrzeli jej się chwile i ruszyli w stronę ogromnych drzwi. Były na nich srebrne węże. Rodzeństwo postanowiło spróbować sposobu jakiego użyli na górze. Węże drgnęły i zaczęły się przesuwać. Drzwi otworzyły się. Laura i Harry nie chętnie weszli do komnaty. Zobaczyli małą Ginny leżącą na podłodze. Podbiegli do niej. Próbowali ją obudzić. Harry rzucił różdżkę na ziemie i nachylił się przy niej. Laura uczyniła to samo, ale postanowiła zachować różdżkę. Dziewczynka nie ruszała się, nie reagowała. Rodzeństwo myślało, że nie żyje.
Usłyszeli jakiś głos za sobą.
Odwrócili się i zobaczyli znajomą twarz, na której widniał szeroki uśmiech.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz