niedziela, 8 listopada 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 24

Po kilku ciężkich treningach 
przyszła pora na pierwszy mecz w tym roku. Dzisiaj grał Gryffindor ze Slitherinem. Kiedy zaczęła się gra Gryfoni przegrywali, gdyż nowe miotły Ślizgonów były o wiele szybsze. Harry krążył na boiskiem. Nagle w jego kierunku nadleciał tłuczek. Chłopiec go wykiwał, ale on znów wrócił. Fred i George podlecieli do niego i odbijali tłuczka, ale on nie dawał spokoju. Pojawił się Malfoy.
- No proszę, Potter. Ten tłuczek się chyba w tobie zakochał, że tak za tobą lata. 
- Zamknij się, Malfoy.
Oliver Wood zauważył co się dzieje i ściągnął ich na dół.
- Co wy robicie? - zwrócił się do bliźniaków. - Inni tutaj obrywają, a wy tylko w tym samym miejscu.
- Wood, ten tłuczek uwziął się na Harry'ego.
- Naprawdę?
- Tak.
- Wy lećcie do innych ja sobie poradzę. - oznajmił Harry.
- Napewno?
- Tak.
I się rozeszli. Hagrid w tym czasie obserwował wszystko przez lornetkę.
- Ten tłuczek chyba się uwziął na Harry'ego!
- Co? - zapytała Laura i wzięła od olbrzyma lornetkę. - Faktycznie. Ktoś go musiał zaczarować czy coś.
Harry znów był w górze. 
- No, Potter. Szykuj się na porażkę. - powiedział Malfoy.
Nagle Harry zauważył złotą kulkę za Malfoy'em. Był to złoty znicz. Ruszył na niego jak błyskawica. Draco nie wiedział o co chodzi, dopiero się skapnął kiedy zobaczył Harry'ego gnającego za zniczem. Tłuczek nadal nie dawał chłopakowi spokoju. Chłopiec robił uniki i skręty, ale to nic nie dawało. Zobaczył koło siebie Malfoy'a. Zaczęli gonić znicz popychając się nawzajem. Nagle Harry poczuł straszny ból w lewej ręce. Okazało się, że tłuczek uderzył go i mu ją złamał. Bardzo go to bolało. Nagle znicz zmienił kierunek, a Malfoy za późno się skapnął i wleciał w słup podtrzymujący trybuny. Harry chcąc za wszelką cenę złapać znicz stanął na miotle. Złamaną rękę trzymał przy ciele, a zdrową wyciągnął ku kulce. Nagle jego miotła przewróciła się, a on razem z nią. Leżąc na ziemi otworzył prawą dłoń i ujrzał w niej znicz. Podniósł go do góry i krzyknął:
- Mam go! Mam!
Nagle zobaczył tłuczek zmierzający ku niemu. 
- Finite! - krzyknęła Hermiona i tłuczek zniknął.
- Harry nic ci nie jest? - zapytała drżąca Laura.
- Nie, tylko złamałem rękę.
Teraz cała drużyna Gryffindor'u zebrała się wokół niego.
- Odsuńcie się! Ja mu pomogę! - mówił dumnym głosem Lockhart.
Pochylił się przy Harry'm, wyciągnął różdżkę i powiedział:
- Bracchium Emendo!
Harry poczuł nagłą pustkę w lewej ręce. Lockhart podniósł ją, a ona była giętka. Ona nie miała kości.
- Ojć! Pani Pomfrey napewno to naprawi. No, ale przynajmniej nie jest już złamana.
Harry jest jeszcze bardzej przerażony niż przed chwilą.
Kiedy leżał w skrzydle szpitalnym
wszyscy jego przyjaciele go otoczyli i pytali się co u niego. Nagle Ron wyjął jakąś zapakowaną rzecz.
- Harry....- zaczął.- Bo jak spadłeś z tej miotły to ona... no połamała się...
Kiedy skończył wyjął szczątki miotły. Harry'emu było jej trochę żal, bo wiązał z nią wspomnienie kiedy dostał się do drużyny.
- Teraz proszę wyjść, bo pacjent musi wziąć leki - oznajmiła pani Pomfrey.
Laura, która przez cały czas trzymała jego rękę, ścisnęła ją lekko i wyszła ze wszystkimi. Pani Pomfrey podeszła do niego i podała mu ohydny, biały napój. Harry wypił go, ale bardzo nie chętnie. 
Nadeszła noc. Harry nie mógł spać,
bo ręka go tak bolała, że nie mógł wytrzymać. Nagle usłyszał jakieś pstryknięcie i zobaczył przed sobą Zgredka. Trochę się go przestraszył.
- Zgredek? Co ty tu robisz?
- Zgredek był tak wstrząśnięty jak się dowiedział, że Harry i Laura Potter wrócili do Hogwartu! Pozwolił, żeby przypalił się obiad jego pana! O, takiej chłosty to Zgredek jeszcze nigdy nie dostał, sir...
- Przez ciebie o mało nas nie wywalili, mnie, Laure i Rona - warknął gniewnie. - Lepiej się stąd zmywaj, zanim odrosną mi kości, bo mogę cię udusić.
- Zgredek jest przyzwyczajony do takich gróźb, sir. W domu grożą mu śmiercią pięć razy dziennie.-
Wydmuchał nos w rób brudnej poszewki, w którą był ubrany, a wyglądał tak żałośnie, że Harry poczuł ja mija mu gniew. Zgredek otarł oczy i nagle powiedział:
- Harry Potter musi zabrać swoją siostrę i wracać do domu! Zgredek myślał, że jego tłuczek wystarczy...
- Twój tłuczek? - krzyknął Harry zduszonym głosem, czując, że znów wzbiera w nim wściekłość. - Co chcesz mi powiedzieć? To ty sprawiłeś, że tłuczek chciał mnie zabić?
- Nie zabić, sir, co to, to nie! -powiedział Zgredek przerażony samą myślą. -Zgredek chciał tylko uratować Harry'emu i Laurze Potter życie! Lepiej wrócić do domu ciężko poranionym, niż tutaj zostać, sir! Zgredek chciał tylko żeby odesłali was do domu, nic poza tym!
- Nic poza tym, tak? - powiedział Harry ze złością. - To może powiedz mi, dlaczego ja i Laura mieliśmy zostać odesłani do domu?
- Ach, gdyby Harry Potter wiedział! - jęknął Zgredek i na poszarpaną poszewkę wypłynęły łzy. - Gdyby wiedział, co to znaczy dla nas, nędznych, zniewolonych mętów czarodziejskiego świata! Zgredek dobrze pamięta, jak to było, kiedy Ten, Którego Imienia Nie Wolno wymawiać był u szczytu potęgi! Nas, domowe skrzaty traktowano jak robaki! To prawda, Zgredek jest nadal tak traktowany, sir - dodał, ocierając twarz poszewką - ale ogólnie rzecz biorąc nasze życie uległo znacznej poprawie, odkąd Harry i Laura Potter zatriumfowali nad Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Teraz w Hogwarcie ma dojść do strasznych rzeczy, być może już do nich dochodzi, i Zgredek nie może pozwolić, by Harry i Laura Potter tu pozostali.... Nie, sir, nie teraz, kiedy historia ma zatoczyć koło, kiedy Komnata Tajemnic została ponownie otwarta...
Zgredek zamarł, przerażony, a potem chwycił dzbanek z wodą stojący na stoliku przy łóżku i uderzył się nim w głowę, znikając na chwilę, lecz po paru sekundach wczołagał się na łóżko jęcząć:
- Zły Zgredek, bardzo niedobry Zgredek...
- Jaka Komnata Tajemnic? O co w tym chodzi?
- Zgredek i tak już za dużo powiedział. - Pstryknął palcami i zniknął.
Harry był przerażony. Słowa
Zgredka bardzo nim wstrząsnęły. Zastanawiał się o co chodzi z tą Komnatą Tajemnic.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz