środa, 14 października 2015

"Miłość"

          Była sobie pewna dziewczyna....Imienia nie ujawnię, bo to zbyt wielka tajemnica. Była nawet ładna. Miała kruczoczarne włosy ( często źle się układały i to ją bardzo denerwowało), ciemnoniebieskie oczy przypominające wodę na dnie oceanu. Miała bardzo dużo kompleksów. Uważała że jest gruba, brzydka itd. 
          Był normalny dzień. Monotomia po prostu. Więc wykonała normalne czynności życiowe i poszła do szkoły. Wydawało jej się, że wszyscy się na nią uwzięli. Na lekcji w-f jechała ze swoją klasą na boisko do innego miasta. Gdy się przebierała usłyszała dziwne krzyki na korytarzu. Od razu zorientowała się kto tam był. Byli tam ludzie, którzy zazwyczaj ją przerażali i bała się do nich odezwać. Była to druga gimnazjum. Dziewczyny były tam bardziej umalowane niż dorosłe kobiety, a chłopaki o pół głowy wyżsi od niej. Przeraziło ją to, bo wiedziała, że musi teraz wyjść, ale bała się, iż coś pójdzie nie tak i jakimś cudem się wygłupi. Więc wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Miała racje jak zwykle coś poszło nie tak. Okazało się, że jakiś chłopak nie świadomie opierał się o te drzwi, a ona otwierając je go uderzyła. Gdy usłyszała ten dźwięk przeraziła się i zdołała wydobyć z siebie tylko : Oj! Na chwilę ją zamurowało. Lecz po chwili okazało się, że opierający się tam chłopak którego niechcący uderzyła był całkiem przystojny. Gdy go zobaczyła serce zaczęło jej szybciej bić. Patrzyła na niego tak długo jak tylko mogła. W końcu uświadomiła sobie, że wygląda dziwnie i spuściła wzrok. Wiedziała, że chłopak ma ją za dziecko. Była w końcu dopiero w szóstej klasie a on w drugiej gimnazjum. Wykrztusiła : 
-Przepraszam. 
Pobiegła na lekcje. Jednak nie mogła się skupić. Przed oczami cały czas miała jego twarz. Jego piękne włosy lekko kręcone idealnie pasowały do jego twarzy. Lśniące oczy w których widziała swoje odbicie. Czuła się jakby ją ktoś zaczarował. Ale wiedziała że musi się pozbyć tej myśli, bo on nawet nie zwrócił na nią uwagi. Wróciła do domu cała poobijana, ponieważ przez całą lekcję myślała o nim przez co dostała parę razy piłką. Położyła się na łóżko i zaczęła sobie wyobrażać, że on na nią spojrzał i byli razem do końca życia. To były piękne myśli, ale tak nierealistyczne, że postanowiła je od siebie oddalić. Lecz one nie dawały jej spokoju. Postanowiła wziąć książkę i wczytać się w nią. Myślała, iż to zadziała, ale się myliła. 
           Gdy znowu pojechali na boisko znów go spotkała serce biło jej coraz mocniej. Czuła się jakby miało jej zaraz wyskoczyć. Zaczął się w-f. To była najgorsza lekcja w jej życiu. Okazało się, że będzie ją miała właśnie z nim. Z chłopakiem na którego wpadła i nie mogła przestać o nim myśleć choć wiedziała, że to bez sensu. Z chłopakiem, który nawet jej nie pamięta. Na szczęście grali grę, w którą była nawet dobra. Cztery ognie. Była tak zła na los, bo właśnie przydzielono ją do jego drużyny. "A może to przeznaczenie?" - pomyślała, ale od razu wyrzuciła tą myśl z głowy. Zaczęła się gra. Drużyna w której była wygrywała i to ją trochę pocieszało. Po minięciu pierwszej połowy nastąpiła przerwa. Gdy szła na ławkę żeby usiąść usłyszała nieznajomy głos. Zdawało się, że ją woła więc się odwróciła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, ale tak, to ten chłopak ją wołał. Nie wiedziała dlaczego ale cieszyła się.
- Jesteś całkiem niezła jak na szóstoklasistkę.- powiedział. Dziewczyna stała jak wryta, nie mogła się ruszyć. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to on do niej zagadał. To on! Była tak szczęśliwa, że żadne słowa nie mogły tego opisać. Znów zaczęła się gra. Nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nie wiedziała dlaczego. Obudziła się krótką chwilę po tym zdarzeniu. Co dziwniejsze nie była na ziemi. Wydawało jej się jakby ktoś ją niósł po ciemnych korytarzach. Podniosła głowę i okazało się, że niósł ją chłopak o którym myślała przez cały czas. Gdy odłożył ją na krzesło okazało się, że dostała dość mocno piłką w głowę i zemdlała. Podziękowała mu za pomoc, a on uśmiechnął się i powiedział:
 - Cała przyjemność po mojej stronie. Nie zawsze przytrafia mi się że mogę nosić księżniczkę. 
Po czym mrugnął i odszedł. Nie wiedziała co myśleć. Czy on powiedział jej to szczerze czy tylko dlatego żeby sobie z niej zakpić? Tego nikt nie wie. Ale zbytnio się tym nie przejmowała. 
           Po kilku tygodniach zaprzyjaźnili się. Dziewczyna skrywała swoje uczucie, bo nie chciała niczego popsuć. Pewnego dnia poszła się przejść do parku. Była 19:00 więc robiło się ciemno. Postanowiła wracać do domu. Nagle poczuła jakiś materiał na głowie i trzask. W tym momencie urwał jej się film. Obudziła się w jakieś chacie. Było tam mokro i śmierdziało. Zdała sobie właśnie sprawę z tego co się stało... została porwana. Zaczęła się szarpać próbując się wydostać, ale zdała sobie sprawę, że to na nic. Nagle usłyszała jakieś kroki. Zobaczyła wysokiego mężczyznę, który trzymał w ręce nóż.
 - No co laluniu? Głodna prawda? Ojej tak mi przykro.- Powiedział sarkastycznie. Podszedł do niej, uniósł nóż w górę i.. i przeciął jej kawałek skóry na ramieniu. Wydała cichy jęk. Nagle wyjął strzykawkę z kieszeni i wbił jej prosto w szyję. Zaczęło jej się mglić przed oczami. Próbowała nie zasnąć, ale jej się nie udało. Usłyszała tylko słowa porywacza i zasnęła. 
- Dobranoc kochana. 
Nagle się obudziła. Nie wiedziała ile czasu minęło. Może godziny, może dni,może tygodnie a może nawet miesiące. Wiedziała jednak, że jest bardzo osłabiona . Nagle usłyszała jakiś stukot i jakiś głos. Ona znała ten głos. Był to chłopak, którego poznała podczas lekcji. Był to chłopak w którym się zakochała, ale ukrywała to uczucie, bo bała się go stracić. Bała się, że uzna, że jest dziwna. Był to chłopak, który nie zwracał na nią uwagi, a teraz się zaprzyjaźnili. Otworzyły się drzwi. Do pomieszczenia wbiegła znajoma twarz. Dziewczyna mimo, że była tak osłabiona wstała na nogi. Przytuliła go a on przytulił ją. 
- Myślałem, że nie żyjesz.-powiedział- Nie strasz mnie więcej. 
-Przepraszam.- jękneła.
- Nie przepraszaj... To ja przepraszam, że tak długo mnie nie było. 
Dziewczyna czuła, że traci czucie w nogach więc wtuliła się w niego żeby nie upaść. Miała zamiar zemdleć lecz nagle usłyszała coś co ją powstrzymało. Usłyszała słowa, które już od dawna chciała usłyszeć.
-Tak naprawdę.. to ja cię.... KOCHAM! Tak kocham cię. Wiedziałem to od kiedy cię poznałem. Wtedy kiedy mnie uderzyłaś drzwiami wiedziałem, że jesteś tą jedyną, ale bałem się ci powiedzieć bo myślałem, że ty mnie nie będziesz chciała. 
- Ja też cię kocham. Od tamtego momentu. Nie mówiłam ci tego, bo bałam się, że uznasz mnie za jakieś dziecko. 
            I wtedy oczy jej się zamknęły. Chłopak popędził z nią do szpitala. Leczyli ją, robili badania i utrzymywali ją przy życiu przez parę dni. Chłopak nie odstępował jej nawet na krok i trzymał ją za rękę. Jednak ta chwila nadeszła. Serce przestało jej bić i w sali było słychać tylko jeden głośny dźwięk. Jej organizm nie wytrzymał napięcia. Okazało się, że wstrzyknęli jej truciznę. Z oczu chłopaka wypłynęły łzy. Był przerażony. Pochylił się nad nią i lekko pocałował ją w usta.
 - Kocham cię. - wyszeptał. 
Minęły od jej śmierci miesiące, a on nadal nie mógł zapomnieć. W końcu nie wytrzymał i się powiesił. Zostawił tylko list.

" Nie mogę. Po prostu nie wytrzymam! Świat bez niej jest szary. Nie ma po prostu sensu. Znałem ją krótko, ale wiedziałem, że to ta jedyna. Każdy jej uśmiech poprawiał mi samopoczucie. Miomo to, że była ode mnie młodsza to i tak była wspaniała. Ona dała mojemu życiu nowy początek, chociaż byliśmy razem raptem tydzień. To i tak dużo. Ale dała mi ten zaszczyt i mogłem zostać jej przyjacielem. Skoro moje życie nie miało bez niej sensu to po co miało dalej trwać? Proszę nie tęsknijcie za mną. Tutaj byłbym nie szczęśliwy, a tam będę z nią już na zawsze. Pochowajcie mnie obok niej by nasze dusze mogły na zawsze się spleść.                           

 Wasz jedyny syn,
                                                   
 Bartek"

            I na tym kończy się historia. Dwoje ukochanych połączyło się w niebie i już na zawsze byli razem. Nic nie mogło ich rozłączyć. Wiedzieli, że są duchami i nigdy nie poczują ciepła swoich ciał, ale im to nie przeszkadzało. Dla nich liczyło się tylko to że już będą razem na zawsze.

KONIEC

3 komentarze:

  1. emememmm...co by tu napisać...hmm...
    CUDO!! Po prostu C-U-D-O!
    Masz talent do pisania tego typu opowiadań ;)
    Bardzo mi się podobała ta historia <3
    Z niecierpliwością czekam na następne opowiadanie <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog zapraszam do mnie :)
    http://nienormalnezyciekuby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń