piątek, 23 października 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 9

Chłopcy weszli i zobaczyli dziewczyny 
siedzące na kanapie przy kominku. Laura posłała im gniewne spojrzenie. Domyślili się o co chodzi.
- Hermiono.... - zaczął Ron.
- Przepraszamy. My wcale tak nie myślimy. Mamy nadzieję, że kiedyś nam wybaczysz. - dokończył Harry.
Hermiona podniosła czerwone od płaczu oczy i uśmiechnęła się do nich.
- No dobrze.  
Po krótkiej rozmowie poszli na lekcję quidditch'a z panią Hooch, którą mieli niestety ze Ślizgonami.
 - Dobrze ustwacie się obok swoich mioteł i powiedzcie z uczuciem: Do mnie! - powiedziała nauczycielka.
Miotły od razu przyleciały do Harry'ego i Laury. Rona lekko turlała się po trawie, a Hermiony trochę się unosiła. Neville, dostał z miotły w nos. Kiedy wszyscy mieli już swoje miotły w ręce pani profesor oznajmiła.
- Dobrze, teraz wsiądźcie na nie i gdy policzę do trzech unieście się nie wyżej niż na 5 stóp i wylądujcie.1...2...i...- przerwała.
Neville właśnie uniósł się na miotle i poszybował w górę i w dół i tak cały czas. Wszyscy się śmiali. W końcu wylądował na trawie z głośnym trzaskiem.
- Longbottom! Nic ci nie jest?- zapytała pani Hooch podbiegając do niego. - Ach! Złamany nadgarstek. Pani Pomfrey na pewno cię wyleczy. Idę go zaprowadzić do skrzydła szpitalnego. Jeśli ktokolwiek uniesie się na miotle zostanie wyrzucony!
Gdy nauczycielka zniknęła za zakrętem Malfoy podniósł jakąś kulkę z ziemi. To była przypominajka Neville'a, która musiała mu wypaść.
- Zostaw to Malfoy! - powiedział Harry.
- A bo co mi zrobisz? - odpowiedział kpiącym głosem Draco. Wsiadł na miotłę i wzniósł się na 7 stóp. - No dogoń mnie! Wtedy dostaniesz to badziewie. 
Harry bez zastanowienia złapał swoją miotłę i wzbił się w powietrze.
- Harry nie! Wyrzucą cię ze szkoły! - krzyknęła Laura, ale chłopiec nie zwracał na to uwagi.
Zaczęli się gonić. Z dołu było słychać oklaski dla Harry'ego. Nagle Draco zatrzymał się.
- To teraz to złap! - powiedział i rzucił kulkę w stronę okna, po czym wylądował.
Harry szybko poleciał w stronę szyby. Złapał przypominajke tuż przed oknem, w którym siedziała profesor McGonagall. Wylądował na ziemi i został otoczony Gryfonami, którzy mu gratulowali i klaskali.
- Potter! - krzyknęła profesor McGonagall. - Chodź ze mną!
Harry wiedział, że zostanie wyrzucony ze szkoły. Szedł za nauczycielką smętnym krokiem.
- Poczekaj chwilę. - powiedziała i weszła do jakieś klasy. - Profesorze Quirrell. Mogę zabrać na chwilę Wooda?
- Tak, oczywiście.- odpowiedział drżącym głosem.
Wood? Kto to jest? Pewnie ktoś kto go zawiezie prosto do Dursleyów. Okazało się jednak, że Wood to zwykły uczeń.
- Znalazłam ci szukającego! - powiedziała zadowolona profesorka.
- Tak? Kogo?
- Harry Potter. Jak ty byś widział jak on śmiga.
- No zobaczymy.
- A no właśnie. Harry, to jest Oliver Wood. Kapitan drużyny quidditch'a.
- Dobrze, Potter. Jutro o 18:00 na boisku. Wytłumaczę ci zasady i inne rzeczy.
- Dobrze. - odpowiedział Harry i poszedł do Wielkiej Sali na obiad.
Zobaczył swoich przyjaciół i siostrę. Zmierzył w ich kierunku. Usiadł przy stole i opowiedział im co się stało.
- Jeju.... Będziesz najmłodszym szukającym od stuleci.- mówił Ron.
Nagle podszedł do nich Malfoy.
- No Potter. Pewnie wylatujesz ze szkoły co? 
- Właśnie, że nie.
- Jak to? Zresztą nie ważne. Może mały pojedynek o północy?
- Nie, Harry nigdzie nie pójdzie. Jeszcze go wyrzucą ze szkoły. - powiedziała Laura.
- To znaczy, że tchórzysz Potter?
- Nie, przyjdę. - odpowiedział.
- W takim razie szykuj się na porażkę. - rzekł Malfoy i odszedł.
- Czy ty zwariowałeś? - zapytała Hermiona, lecz Harry nie odpowiedział.
Wybiła północ. Harry wziął ze sobą
 Rona, który bardzo nalegał. Byli już w salonie, kiedy usłyszeli głos.
- A jednak idziecie? - zapytała dziewczynka.
Chłopcy ujrzeli twarze Laury i Hermiony.
- W takim razie idziemy z wami.
Nie mieli nic przeciwko. Doszli na miejsce, gdzie mieli się spotkać, ale nikogo nie było. Okłamał ich. Usłyszeli kroki. Był to pan Filtch ze swoją kotką, panią Norris. Dzieci pobiegły na schody. Było ciemno więc nie widzieli gdzie idą. Zobaczyli Irytka.
- No proszę po nocy się chodzi tak? - zapytał piskliwym głosem.
- Irytku proszę, bądź cicho. - błagał Harry.
- Tutaj są! Idą na trzecie piętro! Które jest zakazane! - krzyknął na cały głos i zniknął.
Usłyszeli kroki Filtcha. Pobiegli do najbliższych drzwi, które były zamknięte, a on się zbliżał. Nie mieli gdzie uciec.
- Ach, odsuńcie się! - powiedziała Hermiona i wyjęła swoją różdżkę. - Alohomora!
Drzwi otworzyły się, a dzieci weszły do środka zamykając je. Odwrócili się i zobaczyli ogromnego, czarnego, trójgłowego potwora, który przypominał psa. Miał wielkie, białe zęby. Zaczął powarkiwać. Dzieci powoli się cofnęły, a pies ruszył ku nim. Szybko wyszły i zatrzasnęli drzwi. Pobiegli w stronę pokoju Gryfonów. Po drodze na ławce spotkali Neville'a. Okazało się, że wyszedł ze szpitala, ale zapomniał nowego hasła do pokoju.
- Świński ryj! - mówił pośpiesznie Harry, bo bał się, że przyłapie ich Filtch.
Obraz odsunął się i weszli do pokoju. Zatrzymali się przy drzwiach do sypialni.
- My już pójdziemy spać, bo jeszcze nas przez was wyleją! - powiedziała Hermiona i pociągła Laure za sobą.
- Nie rozumiem jej systemu wartości. - powiedział Ron.
Przyjaciele poszli spać. Byli bardzo
 zmęczeni. Nie dawało im spokoju te zwierze, które widzieli na trzecim piętrze. Zastanawiało ich dlaczego trzymają takiego potwora w Hogwarcie.
 

1 komentarz:

  1. Ciekawie ;p
    Zapraszam http://www.emptyy-promises.blogspot.com/ :)
    Może obs?

    OdpowiedzUsuń