poniedziałek, 26 października 2015

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 12

Nadeszła zima. Harry, Laura, Ron i 
jego bracia zostają na święta w Hogwarcie. Hermiona wraca do rodziny. Dzieci były w Wielkiej Sali. Harry i Ron grali w szachy czarodziejów, a Laura się im przyglądała. Podeszła do nich Hermiona ze swoją walizką. Dziewczynka wstała i przytuliła przyjaciółkę na pożegnanie.
- Co wy robicie? - zapytała Hermiona.
- Gramy w szachy czarodziejów. - odpowiedział obojętnie Ron. - Tak! Wygrałem! - krzyknął zadowolony, gdy jego królowa zabiła damę Harry'ego i jednocześnie zaszachowała króla.
- To jest brutalne! - powiedziała z niezadowoleniem Hermiona.
Harry'emu nie było przykro z powodu przegranej, bo wiedział, że Ron grał w to kiedyś, a on pierwszy raz. 
- Słuchajcie. Jak mnie nie będzie musicie poszukać sami coś o Flamelu. Może będzie w dziale ksiąg zakazanych. Wymyślcie coś. - powiedziała dziewczynka i pożegnała się z nimi.
Jutro jest Boże Narodzenie. W wielkiej 
Sali stoi ogromna choinka przyozdobiona różnymi bombkami i łańcuchami. Z sufitu pada lekki śnieżek, który zanika tuż nad ich głowami. Jest zimno. Błonie są pokryte warstwą śniegu. Po śniadaniu dzieci ubrały ciepłe płaszcze i ruszyły do Hagrida na herbatkę.
- Wesołych świąt Hagrid! - powiedzieli wesoło, kiedy zobaczyli olbrzyma.
- Wesołych świąt! - odpowiedział. - Wejdźcie, bo zmarzniecie.
W środku paliło się w kominku, wielki brytan  leżał na kanapie.
- Kieł! Złaź z kanapy! Mamy Gości!
Pies posłusznie zszedł z niej i położył się na swoim legowisku. Hagrid był ubrany w płaszcz ze skór kretów i kozaki ze skór wyder.
- Pewnie żeście zmarzli. 
- Trochę. - odpowiedziała dziewczynka.
Po dość długiej rozmowie zrobiło się ciemno więc dzieci ruszyły w stronę zamku. Przebrały się i zasnęły. Harry miał głęboki sen. Nagle usłyszał wołanie. Przetarł oczy, włożył okulary na czubek nosa i ruszył do salonu.
- Harry! Chodź! Prezenty! - wołał podekscytowany Ron.
Kiedy Harry zszedł na dół zobaczył Rona i schodzącą po schodach Laurę.
- Wesołych świąt chłopcy! - powiedziała przyjemnym głosem.
- Wesołych świąt! - odpowiedzieli.
Ron miał na sobie kasztanowy sweter z literą R.
- Wy też dostaliście prezenty. Ten sweter to wytwór mamy. Wy też takie dostaliście. Nienawidzę tego koloru.
Harry i Laura ruszyli ku prezentom. Najpierw rozpakowali prezent od pani Weasley. Byli zdziwieni, bo nigdy nie dostawali prezentów. W środku były dwa sweterki. Harry'ego był ciemnozielony z literą H, a Laury był w odcieniu ładnego fioletu z literą L. Dzieci uśmiechnęły się do siebie. Ron pożerał cukierki, które dostał od Hermiony. Laura i Harry też dostali. Później otworzyli prezent od Hagrida. Były w nim dwa flety, ręcznie wystrugane. Następnie zobaczyli coś co ich zdziwiło. Prezent od Dursleyów. Było tam przyczepione do kartki 50 centów. "To miłe z ich strony" - pomyśleli. Teraz była pora na następny prezent. Nie wiedzieli od kogo. Był tam płaszcz i kartka. Było na niej napisane:

Wasz ojciec to u mnie zostawił.
Prosił mnie, abym wam to dał.
Korzystajcie z tego mądrze.

Nie było podpisu. Dzieci zdziwiły się, że ktoś przysłał im pelerynę. Jednak było to coś po ich ojcu. Jedyne co po nim mieli.
- Przymierzcie! - powiedział Ron z pełnymi ustami.
Rodzeństwo narzuciło na siebie pelerynę.
- Łoooooo.... Ja wiem co to jest. Peleryna niewidka. Spójrzcie w dół!
Laura i Harry zobaczyli swoje.... nie zobaczyli nóg, tylko podłogę. Byli tym zafascynowani. 
- Czekajcie...- mówiła później Laura jedząc słodycze od Hermiony. - Skoro w tej pelerynce nas nie widać to znaczy, że możemy iść do biblioteki. Do działu ksiąg zakazanych, tak jak mówiła Hermiona.
- No tak. Tylko kto pójdzie? - zapytał Ron.
- Ja mogę iść. - powiedział Harry.
- Napewno?
- Tak. Tylko w jakiej książki szukać?    
- Hmmm... nie wiem, ale gdzieś widziałam te nazwisko.
- Już wiem! - krzyknął Harry i pobiegł do swojej sypialni. 
Wrócił z kartą z czekoladowych żab z Albusem Dumbledore'em.
- Faktycznie. - powiedziała dziewczynka.
- Przez wielu uważany za.... o mam! Z odkrycia dwunastu sposobów na wykorzystanie smoczej krwi i ze swoich dzieł alchemicznych, napisanych wspólnie z Nicolasem Flamelem.
- Że ja wcześniej o tym nie pomyślałam! - powiedziała Laura. - Słuchaj Harry. Nie masz iść do biblioteki tylko do pokoju nauczycielskiego. Widziałam jak profesor McGonagall odkłada tam tą książkę. Jest na drugiej półce od góry w szafie na przeciwko stołu. Przyniesiesz ją tu i przepiszemy tą stronę i ją odniesiesz.
- Dobra.
Harry wstał o północy i zszedł do salonu. Zastał tam Laurę i Rona. Dziewczynka dała mu pelerynę i lampę. Chłopiec ubrał się i upewnił, że go nie widać.
- Tylko uważaj! - powiedziała troskliwie dziewczynka.
Harry ruszył korytarzem. Zatrzymał się przed pokojem, rozejrzał się czy przypadkiem nie ma tu Filtcha. Ostrożnie otworzył drzwi. Nikogo nie było w środku poza śpiącym panem Binnsem. Cicho podszedł do szafy i wziął księgę. Była dosyć ciężka. Wymknął się z pokoju i pobiegł do salonu. Laura błyskawicznie znalazła wątek o Flamelu, wypowiedziała zaklęcie i tekst pojawił się na czystej kartce obok. Harry sprawnie odniósł księgę. Gdy wracał do pokoju usłyszał rozmowę. Podszedł bliżej i zobaczył Snape'a rozmawiającym z profesorem Quirrell'em. To raczej wyglądało jakby Snape mu groził.
- Posłuchaj.... jak jeszcze raz spróbujesz... - mówił groźnym głosem Snape. - Musisz mi powiedzieć! Ty wiesz jak to zrobić! Mów!
- N-nie... N-n-nie m-męczy mnie! - powiedział piskliwym i przerażonym głosem profesor Quirrell.
Nagle Snape odwrócił się ku Harry'emu. Patrzył na niego. Wyciągnął rękę. Dobrze, że Harry odsunął się w odpowiednim momencie, bo zostałby nakryty. Snape i Quirrell odeszli. Harry pobiegł do pokoju wspólnego. Laury i Rona już nie było. Postanowił iść spać, a jutro im powiedzieć co słyszał.
Teraz był pewny, że Snape stoi za tym
wszystkim. Zastanawiał się tylko dlaczego on to robi.
  

2 komentarze:

  1. Super! Bardzo wciąga i chce się więcej. ;)
    Pozdrawiam!
    geekbsf.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm bardzo fajnie to piszesz :D faktycznie wciąga! ;)

    NOWY POSCIK! ZAPRASZAM!
    MÓJ BLOG-KLIIK

    OdpowiedzUsuń