sobota, 2 stycznia 2016

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 42

Następnego dnia Malfoy miał
rękę w prowizorycznym gipsie. Przez cały dzień opowiadał Ślizgonom jak to się stało, a ci słuchali go z zafascynowaniem. Tego dnia Malfoy puszył się bardziej niż zwykle co wprawiało Harry'ego i Rona w złość. Laura i Hermiona nie zwracały na niego uwagi.
Dzisiaj mieli pierwszą lekcje
obrony przed czarną magią z profesorem Lupinem. Kiedy wszyscy byli już w klasie, do pomieszczenia wkroczył uśmiechnięty profesor Lupin i wyjął jakąś starą szafę z rogu pokoju.
- Witajcie na naszej pierwszej lekcji! - zaczął wesoło. - Dzisiaj będziemy się uczyć poskramiania bogina! Najpierw wytłumaczę wam co to jest. Tak więc bogin siedzący sobie gdzieś w ciemności nie ma żadnej widzialnej postaci. Jeszcze nie wie, co najbardziej przestraszy osobę znajdującą się na zewnątrz. Nikt nie wie, jak bogiń wygląda, kiedy jest sam, ale kiedy wychodzi, natychmiast staje się czymś, czego najbardziej się boimy. Zaklęciem, które pomaga nam go zwalczyć to Riddiculus. Powtórzcie - w całej klasie zabrzmiało zaklęcie. - Dobrze. Jeśli chcecie, aby zaklęcie się udało to musicie się bardzo skupić i pomyśleć o czymś zabawnym. Więc dobrze. Ktoś na ochotnika jako pierwszy? - nikt nie okazywał chęci. - Dobrze. To może.... Neville! Chodź tutaj.
Z tłumu wystąpił zdenerwowany chłopiec o czarnych włosach.
- Dobrze, Neville. Masz babcie?
- T-tak - wyjąkał.
- Dobrze, więc wyobraź sobie babcie w jakimś jej śmiesznym ubraniu.
Neville chwile się zastanowił.
- Już?
- Tak. Wyobraziłem sobie babcię w.... - nie dokończył, bo profesor mu przerwał.
- Nie mów. Teraz otworze szafę, a z niej wyjdzie bogin w postaci tego, czego się najbardziej boisz. Kiedy go zobaczysz musisz być bardzo skupiony na babci i powiedzieć Riddiculus. Gotowy?
- Mhm - powiedział i wyjął różdżkę z kieszeni.
Profesor Lupin otworzył ogromną szafę i po chwili wyszła z niej pewna postać. Był to profesor Snape. Neville głośno przełknął ślinę i mocniej ścisnął różdżkę w dłoni. Nikt się nie dziwił, że był to akurat profesor Snape, bo każdy wiedział, że nauczyciel bardzo (delikatnie mówiąc) nie lubi Neville'a. Po chwili jednak chłopiec się przełamał i powiedział:
- Riddiculus!
Profesor Snape nagle był ubrany w ubrania babci Neville'a, czyli sukienkę i w kapelusz z wypchanym sępem na czubku. Wszyscy ryknęli śmiechem kiedy to zobaczyli. Kiedy bogin wrócił do szafy profesor Lupin zapytał:
- Kto następny?
Wszyscy ustawili się w kolejkę. Najpierw była Padma Patil. Jej boginem była ogromna kobra. Kiedy powiedziała Riddiculus to zamieniła się w pacynkę w pudełku. Następny był Ron. Jego boginem był ogromny pająk, który po zaklęciu miał na swoich włochatych nogach wrotki. Później był Dean Thomas, przed którym pojawiła się żyjąca ręka, a następnie żyjąca ręka w pułapce na myszy. Po nim był Seamus Finnigan, który miał szyszymore, a po zaklęciu szyszymore tracącą głos. Nastała kolej na Laurę. O dziwo profesor Lupin chciał jej przerwać za nim bogin wyszedł, ale nie zdążył. Jej boginem była jedna wielka czarna dziura, która (jak się domyślili) oznaczała samotność, stratę rodziny i przyjaciół. Laura przez chwilę wpatrywała się w nią, ale w końcu przełamała się i wypowiedziała zaklęcie. Czarna dziura zmieniła się w wielki różowy balon. Nastała kolej na Harry'ego. Chłopiec długo się zastanawiał czego boi się najbardziej. Najpierw pomyślał o Voldemorcie, ale potem zmienił zdanie i stwierdził, że teraz bardziej boi się Dementorów. Stanął przed szafą i już miał ujrzeć bogina, kiedy przed nim pojawił się profesor Lupin i bogin nagle zmienił się w ksieżyc w pełni, a potem w balon, z którego ucieka powietrze.
- Na dzisiaj to koniec - oznajmił i zawiedzeni uczniowie wyszli z klasy.
Na korytarzu Laura i Harry byli widocznie zdziwieni.
- Dlaczego nie pozwolił mi się zmierzyć z boginem? - zapytał w końcu Harry.
- Laurze też chciał przeszkodzić, ale nie zdążył - odpowiedział Ron.
- Harry, może pójdziemy dzisiaj wieczorem do profesora i go o to zapytamy? - podsunęła Laura.
- Wiesz.... w sumie to dobry pomysł.
Tak jak postanowili, wieczorem 
we dwójkę wybrali się do gabinetu profesora Lupina. Nauczyciel ciepło ich powitał i zaprosił do środka. Usiedli na wyświechtanej kanapie i profesor przyniósł im herbatę.
- Więc o co chcieliście zapytać?
- No, bo.... dlaczego tak właściwie profesor nie pozwolił mi pokonać bogina, a Laurze chciał pan przeszkodzić? - zapytał jednym tchem.
- Myślałem, że waszym boginem będzie Lord Voldemort, a to by chyba nie było miłe, ani dla was, ani dla reszty uczniów.
- Ja najpierw pomyślałam o Voldemorcie, ale później zdałam sobie sprawę, że starta przyjaciół i Harry'ego byłaby gorsza - powiedziała Laura po chwili namyślenia.
- Ja też najpierw myślałem, że Voldemorta najbardziej się boję, ale zmieniłem zdanie i stwierdziłem, że jednak bardziej przerażający są Dementorzy - powiedział po niej Harry.
- To by znaczyło, że tym czego najbardziej się boicie jest..... strach. To bardzo mądre. 
Nastała chwila ciszy, którą przerwały otwierające się drzwi. Do gabinetu wszedł Snape z kociołkiem, w którym był jakiś eliksir.
- Potter..... co wy tu robicie? - zapytał Snape chłodnym głosem.
- Zaprosiłem ich do mnie na herbatkę - odpowiedział Lupin z lekkim uśmiechem.
Snape coś mruknął pod nosem i postawił kociołek na biurku.
- Eliksir powinien ci starczyć na dłuższy czas.
- Bardzo ci dziękuję, Severusie - powiedział uprzejmie Lupin, a profesor wyszedł.
- Ma pan zamiar to wypić? - zdziwiła się Laura, kiedy profesor brał łyk napoju, po czym się skrzywił.
- A dlaczego bym nie miał, Lauro? - zwrócił się uprzejmie w jej stronę.
- Może być zatruty... profesor Snape od dawna chciał mieć posadę nauczyciela obrony przed czarną magią - odpowiedział za nią Harry, a Lupin się lekko zaśmiał.
- Zapewne by był do tego zdolny, ale nie otrułby mnie - uspokoił ich. - Profesor Snape mimo, że jest trochę surowy, na prawdę mi pomaga. Tylko uzdolnieni czarodzieje potrafią przygotowywać taki trudny eliksir.
- A co to za eliksir? - zapytała dziewczynka.
Profesor Lupin się chwilę zastanowił.
- Często choruję, a ten eliksir pomaga mi dojść do siebie - powiedział i spojrzał na zegarek. - Już późno.... lepiej idźcie. Nie chcę abyście mieli przeze mnie kłopoty.
Rodzeństwo wstało, pożegnało się i wyszło z pomieszczenia, po czym ruszyło w stronę pokoju wspólnego.
W tym tygodniu Harry miał
dużo treningów quidditcha, ponieważ zbliżały się zawody. Wood organizował bardzo intensywne treningi mimo, że pogoda była okropna. Wiał silny wiatr i padał deszcz każdego dnia, więc warunki były nie najlepsze. To był ostatni rok kapitana drużyny Gryffindoru w Hogwarcie, więc Gryfoni mieli zamiar wygrać Puchar Quidditcha. To było największe marzenie Wooda i reszty zawodników. Pewnego dnia, kiedy on i reszta drużyny wracali z treningu, cali od błota, zobaczyli jak przed obrazem Grubej Damy zebrali się wszyscy Gryfoni, a Percy próbował się przecisnąć przez tłum. Harry podszedł do Laury, Rona i Hermiony i zapytał:
- Co się stało?
- Ktoś napadł na Grubą Damę. Nie wiadomo gdzie ona teraz jest. Czekamy na profesor McGonagall i profesora Dumbledore'a - odpowiedziała Laura spokojnym głosem.
Nagle usłyszeli głos profesor McGonagall.
- Proszę się odsunąć!
Szła za dyrektorem szkoły, profesorem Dumbledorem. Kiedy uczniowie go zobaczyli, zrobili przejście. Po chwili do nauczycieli dobiegł Filch. Dyrektor przyjrzał się obrazowi, który był cały podarty, jakby jakieś ostre narzędzie po nim przejechało. Nagle usłyszeli wołanie Grubej Damy. Zobaczyli ją całą przestraszoną i w błocie, za grubą świnią na obrazie ponad ich głowami.
- Gruba Damo, kto to zrobił? - zapytał spokojnie profesor Dumbledore.
- T-to..... b-był.... Syriusz Black! - powiedziała drżącym głosem z przerażenia, a inni kiedy usłyszeli te nazwisko przestraszyli się. Wszyscy oprócz profesora Dumbledore'a. - Ch-chciał.... a-abym..... g-go.... wpuściła, ale ja zaprotestowałam, a t-ten się zdenerwował i... i.... tak mnie urządził.
Po tym wydarzeniu Gruba Dama
stwierdziła, że dopóki nie złapią Blacka, to ona nie wróci na swoje miejsce. Filch na polecenie profesor McGonagall pytał różne obrazy, czy nie chciałyby zastąpić na pewien czas Grubej Damy. Jednak żaden się nie zgodził. Dopiero obraz przedstawiający rycerzyka na koniu się zgodził. Bardzo denerwował uczniów, bo często zmieniał hasła. Najbardziej ucierpiał na tym Neville, bo chłopiec miał bardzo krótką pamięć. Nawet spisał sobie wszystkie hasła, które będą obowiązywać przez dłuższy czas, ale i tak potem zgubił tą kartkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz