sobota, 16 stycznia 2016

"Harry Potter i ja".

ROZDZIAŁ 45

Nadeszło Boże Narodzenie.
Najlepszy czas w całym roku szkolnym - nie było lekcji. Ron i Hermiona w tym roku także zostali w szkole. Rano, kiedy się obudzili, zeszli na dół. Zastali pod choinką w salonie pełno prezentów. Jak zwykle wszyscy dostali sweterki od pani Weasley i słodycze od Hagrida, lecz oprócz słodyczy, Harry i Laura dostali coś jeszcze. Dwa oprawione, takie same zdjęcia ich rodziców. Jeden dla Harry'ego, a drugi dla Laury. Lily i James byli na nim uśmiechnięci i wydawało się, że tańczyli. To był najpiękniejszy prezent jaki mogliby dostać. Ku ich zdziwieniu były jeszcze dwie paczki. Jedna zaadresowana do ich dwóch, a druga do Laury. Najpierw otworzyli paczkę, która była dla ich dwóch. Obydwoje westchnęli z podniecenia. W środku (dla Harry'ego) czekała nowa miotła. Ta sama, którą widzieli na ulicy Pokątnej. Była to Błyskawica. Jak Harry ją wyjął i zaczął oglądać, podbiegł do niego Ron, wpychając się między rodzeństwo, aby "pomóc" Harry'emu w oglądaniu. Laura równie podekscytowana wyjęła z tej samej paczki kolejną część jej ulubionej serii: "Niesamowita podróż: Wzgórze czarownic". Była to najnowsza część, więc trudno było ją gdziekolwiek zdobyć. Laura wstała i usiadła obok Hermiony i obie zaczęły rozmawiać na temat książki. 
- Według mnie - zaczęła Hermiona - powinniście zanieść to do profesor McGonagall.
- Co powinniśmy zanieść? - zdziwił się Harry wciąż oglądając Błyskawicę.
- Tę miotłę i książkę. Skąd wiecie, czy nie przysłał ich wam Syriusz Black?
- Nie przesadzaj, Hermiono - powiedział Ron. - Ty wszędzie widzisz zagrożenie.
Dziewczynka prychnęła i zwróciła się do Laury.
- Może rozpakujesz tą drugą paczkę?
Dziewczyna od razu pochyliła się nad pudełkiem i zaczęła rozdzierać papier. Kiedy pozbyła się papieru, otworzyła pudełko. W środku był jakiś materiał i list. Laura chwyciła papier i przeczytała na głos, odgarniając kosmyk włosów za ucho.

Lauro,
Przez tyle lat Cię zaniedbywałem, więc postanowiłem się odwdzięczyć. Wiem, że strata rodziców była dla Ciebie i Harry'ego bardzo bolesna. Postanowiłem znaleźć coś, co na pewno Ci się spodoba. Jest to sukienka, którą miała niegdyś Twoja mama na pierwszym balu. Mam nadzieję, że Ci się spodoba i potraktujesz ją jako pamiątkę. Odszukałem ją, gdyż pewnie w końcu będziesz mieć swój bal, więc Ci się przyda.
Wybacz te wszystkie lata nieobecności,
Twój ojciec chrzestny.

Ostatnie słowa wypowiedziała tak powoli, że wydawało się, że ktoś zwolnił czas. 
- Zobacz - zachęcił ją Harry. 
Laura odłożyła list i wyjęła materiał, który był w środku. Uniosła ją i uśmiechnęła się. Była to naprawdę piękna sukienka. Była w odcieniu pięknego różu. Sięgałaby jej zapewne do kostek. Miała krótki rękawek. Na górę sukienki była nałożona delikatna, biała koronka.
- Jaka piękna - westchnęła odkładając ją do pudełka.
- Dostałaś ją od ojca chrzestnego? - zapytał Ron z pełną buzią cukierków.
- Tak, Ronaldzie, ale to chyba nie jest najważniejsze, nieprawdaż? - powiedziała do niego ostrym tonem Hermiona.
- A co jest?
- To pamiątka po mamie - powiedzieli równocześnie Laura i Harry wpatrując się w sukienkę.
Po tym spojrzeli na siebie i się zaśmiali. 
Nagle do pokoju wszedł Wood.
Kiedy zobaczył miotłę na kolanach Harry'ego pisnął cicho z podekscytowania i usiadł obok chłopca. 
- Czy... czy to Błyskawica? -zapytał rozpromieniony.
- Taak - odpowiedział dumie Harry patrząc na miotłę.
- Idealnie! - krzyknął Wood i poderwał się na nogi. - W końcu masz nową miotłę! Nie musimy się martwić o to, że przegramy!
- A nie pomyśleliście, że ta miotła może być zaczarowana? - zapytała Hermiona.
- Hermiono, miotły tak łatwo nie idzie zaczarować.
- Ja jednak się z nią zgadzam - powiedziała Laura wstając z podłogi. - Nie wiadomo od kogo ona jest. Harry, powinieneś ją zanieść do profesor McGonagall.
- Oj, dziewczyny! Nie przesadzajcie! - powiedział Ron z już pustą buzią.
- No właśnie! Lepiej chodźmy ją wypróbować! - powiedział Wood i wszyscy troje wyszli z pomieszczenia.
Dziewczyny spojrzały na siebie i westchnęły. Zaczęły rozmawiać na temat tej miotły i stwierdziły, że jeśli Harry nie chce powiedzieć o niej nauczycielce, to one to zrobią. Zadowolone wstały i pobiegły do gabinetu profesorki. Opowiedziały jej wszystko i gdy nauczycielka ruszyła w kierunku boiska do guidditcha (tam byli chłopcy) one poszły do biblioteki. Kiedy profesor McGonagall zdyszana dobiegła do boiska akurat Ron testował Błyskawicę.
- Weasley! Złaź z tego, natychmiast! Potter! Wood! Do mnie! 
Kiedy Ron wylądował na ziemi wszyscy troje ruszyli w stronę nauczycielki.
- Oddaj mi to! - powiedziała ostrym tonem i Ron zmuszony niechętnie oddał miotłę. - Co wam strzeliło do głowy?!
- Ale o cho chodzi, pani profesor? - zdziwił się Wood.
- O co chodzi?! Chodzi o to, że bez żadnego pozwolenia wyszliście na boisko pomimo tego, że jest stanowczy zakaz. Potter, powiedz, skąd masz tą miotłę?
- Dostałem - odpowiedział.

- Muszę ją niestety skonfiskować. Może być pod wpływem czarnej magii albo czegoś innego. Profesor Flitwick i pani Hooch się tym zajmą.
- A ile to potrwa? - powiedział zrezygnowany Ron.
- Kilka miesięcy. Musimy ją całą rozebrać, aby ją dokładnie sprawdzić.
- Rozebrać?! - zdziwili się troje naraz.
- Tak. Ale nie martwcie się. Jeśli stwierdzimy, że jest czysta to ją poskładamy. A teraz do zamku! Już!
Wszyscy z posępnymi minami (oprócz profesorki, bo ta była uśmiechnięta) ruszyli w stronę zamku. Kiedy weszli do pokoju wspólnego, zastali tam Laurę i Hermionę, lecz nie chciało im się z nimi gadać. Nie byli na nie złe tylko po prosty byli w zbyt posępnych humorach, aby z kimkolwiek rozmawiać.
Kiedy zakończył się okres 
świąteczny, wszyscy wrócili do swoich obowiązków. Pierwszą lekcją w tym dniu było Wróżbiarstwo, czyli najmniej lubiany przedmiot przez przyjaciół. Hermiona się z niego wypisała. Laura też chciała to zrobić, ale jednak została, aby Harry i Ron nie dostali szału. Ta lekcja jak zwykle była strasznie nudna. Opary wydobywające się z kominka sprawiły, że wszyscy byli senni. Tylko Lavender Brown i Parvati Patil z zainteresowaniem słuchały profesor Trelavney. Kiedy lekcja się skończyła wszyscy odetchnęli z ulgą i z pośpiechem wychodziły z klasy. Jednak Laura i Harry z niewiadomych przyczyn musieli zostać.
- O co chodzi, pani profesor? - zapytała uprzejmie Laura.
- Chciałabym z wami o czymś porozmawiać... 
Zbliżyła się bliżej do nich. Nagle jej oczy się zamknęły, a kiedy je otworzyła były jakieś jaśniejsze niż zwykle. Zaczęła coś mówić, jeszcze bardzie tajemniczym głosem niż zazwyczaj. Wydawało się, że wpadła w jakiś trans.
- Oto nadchodzą ci, którzy mają moc pokonania Czarnego Pana...
Zrodzoni z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzą się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy ich jako równych sobie, będą mieli moc, jakiej Czarny Pan nie zna...
I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...
Ci, którzy mają moc pokonania Czarnego Pana narodzą się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
Nagle otrząsnęła się i jakby nieświadoma niczego powiedziała:
- Na co jeszcze czekacie? Idźcie, bo się spóźnicie na następną lekcję!
Odwróciła się i usiadła na swoim fotelu. Kiedy Laura i Harry szli korytarzem na lekcję transmutacji byli lekko przerażeni tym, co powiedziała nauczycielka.
- Myślisz, że chodziło o nas? - zapytał Harry.
- Jasne, że tak. Urodziliśmy się na końcu lipca. Musi chodzić o nas. Tylko nie rozumiem tego: "Jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...". Przecież nas jest dwóch - zdziwiła się dziewczyna.
- Faktycznie.... nie rozumiem tego.
Nagle za nimi pojawiła się Hermiona.
- Jak ty to zrobiłaś?! - zdziwił się Harry.
- Nie ważne - powiedziała i spojrzała na zegarek. - 10 minut do lekcji.... wspaniale.
Przed nimi pojawił się Ron i z uśmiechem na twarzy.
- Co chciała od was ta wariatka?
Rodzeństwo spojrzało na siebie i odciągnęli przyjaciół na bok, po czym wszystko im opowiedzieli.
- Nie słuchajcie jej. Pewnie znowu sobie coś wymyśliła - powiedziała Hermiona.
- Taaa, łatwo ci mówić - odpowiedział Harry, po czym wszyscy czworo weszli do klasy.
  Laura i Harry jednak nadal się
zastanawiali mad słowami nauczycielki. Nie wiedzieli co o tym myśleć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz